Muszę się przyznać, że o odwiedzeniu Szkocji jakoś w
przeszłości nie marzyłam. Wydawała mi się takim pustkowiem, ewentualnie trochę
tych słynnych wrzosowisk, a tak w ogóle to mglisto, zimno i lepiej pojechać w
bardziej atrakcyjne rejony. Jakiż to był błąd, uświadamiałam sobie w miarę
upływu lat i w miarę przeczytanych książek. Ostatnio w lekturach przewijał się
zwłaszcza szkocki bohater narodowy William Wallace, a także bitwa pod Stirling
i późniejsze szkockie powstania narodowowyzwoleńcze. Poza tym nam Ślązakom, takie krainy jak Katalonia czy Szkocja, właśnie są jakoś bardzo bliskie…
No to w takim razie lecimy do Glasgow! Przed nami tydzień w
szkocką kratkę :)
Miasto bardzo mile mnie zaskoczyło. Przez lata Glasgow
kojarzyło mi się wyłącznie jako ośrodek przemysłowy. Tak jak w wielu zakątkach
Europy i tutaj przemysł ciężki przeżył regres, ale miasto potrafi zmieniać
swoje oblicze. Zresztą widać to na każdym kroku w centrum Glasgow zwłaszcza.
Ulice toną w kwiatach, tętnią życiem galerie, kawiarnie i restauracje.
Odzyskuje blask architektura, zabytkowe budowle są starannie odrestaurowywane. "People make Glasgow" i to jest prawda!
W Glasgow wylądowaliśmy wieczorem,
więc pozostało tylko udać się do hotelu na nocleg. Nasz hotel, taki typowo biznesowy, był wygodny, schludny i czysty. Byłam mile zaskoczona wyposażeniem pokoju w czajnik, zapasik herbaty, kawy rozpuszczalnej i słynnych szkockich maślanych ciasteczek. Jak się okazało, tak było w każdym hotelu, także w następnych dniach.
więc pozostało tylko udać się do hotelu na nocleg. Nasz hotel, taki typowo biznesowy, był wygodny, schludny i czysty. Byłam mile zaskoczona wyposażeniem pokoju w czajnik, zapasik herbaty, kawy rozpuszczalnej i słynnych szkockich maślanych ciasteczek. Jak się okazało, tak było w każdym hotelu, także w następnych dniach.
Rano mieliśmy okazję zjeść słynne, wyspiarskie śniadanie.
Tak więc poza typowymi płatkami, mlekiem, jogurtami i sokiem pomarańczowym,
były tosty, kiełbaski, jajka, smażony bekon, pieczarki i pomidory, fasolka w sosie pomidorowym,
naleśniki, a do tego kawa lub herbata. No i oczywiście dżemy, głównie pomarańczowe oraz słodkie bułeczki. Po takim śniadaniu można spokojnie oddać
się zwiedzaniu niemal do wieczora.
Do śniadania, albo na przystawkę do kolacji, podawano nam czasem haggis. Jest to specjał szkockiej kuchni, przyrządzany z owczych podrobów wymieszanych z cebulą, mąką owsianą, tłuszczem i przyprawami, zaszytych i duszonych w owczym żołądku. Bardzo przypomina nasz śląski krupniok :) I tak się zastanawiam, kto od kogo zmałpował?
Do śniadania, albo na przystawkę do kolacji, podawano nam czasem haggis. Jest to specjał szkockiej kuchni, przyrządzany z owczych podrobów wymieszanych z cebulą, mąką owsianą, tłuszczem i przyprawami, zaszytych i duszonych w owczym żołądku. Bardzo przypomina nasz śląski krupniok :) I tak się zastanawiam, kto od kogo zmałpował?
Zwiedzanie
Glasgow rozpoczęliśmy oczywiście od George Square.
Było dość nietypowo, bo trafiliśmy akurat na "mundial bezdomnych", czyli Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej Ulicznej Osób Bezdomnych - Homeless World Cup, które odbywały się w Glasgow w dniach 10–16 lipca 2016. To coroczne światowe święto piłki ulicznej zaplanowane zostało na 7 dni i zlokalizowane na George Square właśnie.
Było dość nietypowo, bo trafiliśmy akurat na "mundial bezdomnych", czyli Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej Ulicznej Osób Bezdomnych - Homeless World Cup, które odbywały się w Glasgow w dniach 10–16 lipca 2016. To coroczne światowe święto piłki ulicznej zaplanowane zostało na 7 dni i zlokalizowane na George Square właśnie.
W turnieju
występowały łącznie 64 drużyny reprezentujące 52 kraje z 512 zawodnikami, w tym
zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Plac Jerzego zamienił się w prawdziwy stadion
piłki ulicznej: trzy trybuny kibicowskie, flagi, sędziowie, sztaby
organizatorów itd. Nie zabrakło też hymnów państwowych oraz najważniejszego —
pucharu Homeless World Cup wraz z medalami. Organizatorzy spodziewają
się nawet 100 tysięcy widzów. Wstęp na imprezę był wolny na każdy mecz, nawet
na finał. Choć nie dało się zobaczyć George Square w pełnej krasie, to warto
było mieć okazję uczestniczenia, choć krótko, w takiej imprezie.
Zajrzeliśmy też
oczywiście przynajmniej na parter City Chambers, budynku uchodzącego za
najbardziej imponujący w całej Szkocji. Zdjęcie poniżej z powodu trwającego na placu mundialu musiało zostać "wypożyczone" :)
Potem spacer
w kierunku Katedry w Glasgow i zlokalizowanej w jej sąsiedztwie przepięknej
nekropolii.
Po drodze Provand’s Lordship – najstarszy zachowany budynek mieszkalny w Glasgow, wzniesiony w 1471 roku. Podobno zatrzymała się tutaj nawet Maria Stuart.
Sama katedra
bardzo mnie zaskoczyła.
Znaczna jej część zupełnie nie ma już charakteru sakralnego, stanowi raczej kiermasz, gdzie kupuje się pamiątki, wyroby w kratę, ciasteczka maślane, miody i inne tego typu artykuły.
Katedra pierwotnie była oczywiście katolicka, obecnie zarządzana jest przez Kościół Szkocji i jest przykładem architektury gotyckiej.
Znaczna jej część zupełnie nie ma już charakteru sakralnego, stanowi raczej kiermasz, gdzie kupuje się pamiątki, wyroby w kratę, ciasteczka maślane, miody i inne tego typu artykuły.
Katedra pierwotnie była oczywiście katolicka, obecnie zarządzana jest przez Kościół Szkocji i jest przykładem architektury gotyckiej.
Nekropolia
przy katedrze robi bardzo duże wrażenie, warto spędzić tutaj nieco więcej
czasu. Cmentarz, zaprojektowany na wzór paryskiego Pere Lachaise, założony został w 1833 roku przez Johna Stronga. Mroczne katakumby i
klasycystyczne "świątynie", które spotkać możemy na cmentarzu, świadczą o niebywałym bogactwie przemysłowych magnatów pochowanych tutaj w XIX
w.
Pogoda, jak
to w Szkocji, też była w kratkę i przepiękny Kelvin Grove Park przyszło nam
oglądać niestety w deszczu.
Dało się zauważyć, że Szkoci deszczem zupełnie się nie przejmują. Wszelkie zaplanowane imprezy odbywają się, jakby z nieba nic się nie lało. Widać nie ma złej pogody :)
Dało się zauważyć, że Szkoci deszczem zupełnie się nie przejmują. Wszelkie zaplanowane imprezy odbywają się, jakby z nieba nic się nie lało. Widać nie ma złej pogody :)
Kelvin Grove
Park usytuowany jest nad rzeką Kelvin, w dzielnicy West End. Założony został
1852 roku przez Sir Josepha Paxtona. Na terenie parku zlokalizowana jest
Galeria Sztuki.
W programie mieliśmy jeszcze
kościół Queens Cross, dzieło szkockiego architekta Charlesa Rennie Mackintosha.
Za życia nie został doceniony i zmarł w biedzie.
Obecnie uważany jest za jednego z najbardziej znaczących projektantów
secesyjnych, swoją sławę zawdzięcza bardziej nowatorskim projektom wnętrz niż
nielicznym zrealizowanym projektom architektonicznym. Charakterystyczne dla
jego projektów mebli są surowe, geometryczne kształty, smukłe proporcje i mała
ilość ozdób. Stworzył też wiele projektów krzeseł. Kościół Queens Cross nie jest już
czynnym obiektem sakralnym. Obecnie funkcjonuje jako sala konferencyjna i małe
muzeum Mackintosha.
A potem pojechaliśmy do Stirling.
Wiele jest na pewno powodów, dla których warto pojechać do Stirling. W naszej podróży wiodącą była postać Williama Wallace’a - szkockiego bohatera narodowego, przywódcy powstania przeciw rządom Anglików. Najbardziej komercyjnie spopularyzował tę postać film pt. Braveheart z 1995 roku w reżyserii Mela Gibsona. Zwycięska bitwa pod Stirling 11 września 1297 roku umożliwiła Wallace’owi opanowanie zamku. Wiadomo, że ostatecznie opuszczony przez wszystkich Wallace, został przez Aglików schwytany 3 sierpnia 1305 roku. Przewieziony do Londynu został oskarżony o zdradę i przestępstwa, a następnie stracony przez powieszenie i poćwiartowanie. Do dziś opiewają go pieśni ludowe, a ogromny pomnik Wallace Monument (zbudowany 1861–1869) stoi na skale Abbey Craig w pobliżu Stirling. Tam udaliśmy się w pierwszej kolejności. Trzeba było wspiąć się dość wysoko, wśród zieleni i kwiatów.
Wiele jest na pewno powodów, dla których warto pojechać do Stirling. W naszej podróży wiodącą była postać Williama Wallace’a - szkockiego bohatera narodowego, przywódcy powstania przeciw rządom Anglików. Najbardziej komercyjnie spopularyzował tę postać film pt. Braveheart z 1995 roku w reżyserii Mela Gibsona. Zwycięska bitwa pod Stirling 11 września 1297 roku umożliwiła Wallace’owi opanowanie zamku. Wiadomo, że ostatecznie opuszczony przez wszystkich Wallace, został przez Aglików schwytany 3 sierpnia 1305 roku. Przewieziony do Londynu został oskarżony o zdradę i przestępstwa, a następnie stracony przez powieszenie i poćwiartowanie. Do dziś opiewają go pieśni ludowe, a ogromny pomnik Wallace Monument (zbudowany 1861–1869) stoi na skale Abbey Craig w pobliżu Stirling. Tam udaliśmy się w pierwszej kolejności. Trzeba było wspiąć się dość wysoko, wśród zieleni i kwiatów.
I taka ciekawostka: rekonstrukcja twarzy na podstawie szczątków
W drodze do Perth, w okolicach którego mieliśmy zaplanowany nocleg, zatrzymaliśmy się przy kościele św. Krzyża - Holy Rude. To jedyny kościół, oprócz Opactwa Westminster, w którym odbywały się koronacje. Wprawdzie wnętrze kościoła obejrzeliśmy dopiero dwa dni później, ale bez wdawania się w szczegóły, plan został wykonany.
W drodze do Perth, w okolicach którego mieliśmy zaplanowany nocleg, zatrzymaliśmy się przy kościele św. Krzyża - Holy Rude. To jedyny kościół, oprócz Opactwa Westminster, w którym odbywały się koronacje. Wprawdzie wnętrze kościoła obejrzeliśmy dopiero dwa dni później, ale bez wdawania się w szczegóły, plan został wykonany.
Pełen wrażeń dzień zakończył
późnopopołudniowy spacer po centrum Perth, które było niegdyś stolicą Szkocji. Nasz pokój w hotelu był chyba najładniejszy spośród tych, w których przyszło nam mieszkać..
Dom Pięknego Dziewczęcia z Perh.
Miejsce związane z niezwykłą poetycką powieścią
Waltera Scotta (1771 - 1832) - ”Piękne dziewczę z Perth”. Autor powiadał, że
nie ma chyba na świecie piękniejszej krainy niż ta, która rozciąga się wokół
miasta Perth we wschodniej Szkocji. Tam umiejscowił akcję powieści.
Najstarsza część zamku pochodzi z XI wieku. Była to wieża mieszkalna, która pełniła
funkcję królewskiego domu myśliwskiego. W XVII wieku zamek został gruntownie
przebudowany. Tutaj spędziła dzieciństwo Elżbieta
Bowes-Lyon, matka królowej Elżbiety
II. Na zamku tym urodziła się także księżniczka
Małgorzata, młodsza siostra
Elżbiety II. Niestety, jak w wielu podobnych miejscach, zdjęć nie wolno było robić. Ale mam stylową restaurację i łazienkę :)
W zamku znajduje się między innymi Sala Duncana, najstarsza, w której William Szekspir umieścił scenę zabicia króla w Makbecie.
Na tereny zamku wiedzie brama z kutego żelaza, wykonana dla Królowej Matki na jej 80. urodziny w 1980 roku.
Na tereny zamku wiedzie brama z kutego żelaza, wykonana dla Królowej Matki na jej 80. urodziny w 1980 roku.
Będąc w Szkocji, nie
można nie wstąpić do destylarni i nie poznać choćby w zarysie technologii
powstawania tego trunku. W Blair Athol pokazano to świetnie!
W takich też świetnych
nastrojach pojechaliśmy do kolejnego pięknego miejsca, czyli Blair Castle.
Zamek o 700-letniej historii i jego ogrody robią ogromne wrażenie. Już w 1269 roku została wybudowana tu wieża, która istnieje do dziś. W średniowieczu budowlę odnowiono i rozbudowano do postaci zamku. Zamek jest siedzibą rodu Murrayów, który dzierży tytuł księcia hrabstwa Atholl, pomimo że obecny, jedenasty książę, mieszka w RPA. Wewnątrz posiadłości znajduje się muzeum, które oferuje zwiedzanie pomieszczeń zamku pełnych kolekcji broni, trofeów zwierząt, a także pamiątek związanych z rodem Murrayów.
Zamek o 700-letniej historii i jego ogrody robią ogromne wrażenie. Już w 1269 roku została wybudowana tu wieża, która istnieje do dziś. W średniowieczu budowlę odnowiono i rozbudowano do postaci zamku. Zamek jest siedzibą rodu Murrayów, który dzierży tytuł księcia hrabstwa Atholl, pomimo że obecny, jedenasty książę, mieszka w RPA. Wewnątrz posiadłości znajduje się muzeum, które oferuje zwiedzanie pomieszczeń zamku pełnych kolekcji broni, trofeów zwierząt, a także pamiątek związanych z rodem Murrayów.
Do posiadłości należą ponadto duże
tereny parkowe, a także zagrody dla jeleni i saren. Rosnąca w ogrodach zamku
jodła olbrzymia jest drugim co do wysokości drzewem w Wielkiej Brytanii (62,7 m).
Właściciel zamku jest posiadaczem
jedynej w Europie prywatnej armii.
Inverness jest miastem
w górach szkockich. Położone jest nad rzeką Ness, która wypływa z jeziora Loch Nes, znanego w
świecie z legendy lub prawdy o żyjącym tu potworze. W mieście żyje około 50
tys. rdzennych mieszkańców. Prawa miejskie otrzymało w roku 2000 i obecnie
dynamicznie się rozwija. Posiada zamek, kilka kościołów, centrum handlowe,
dobrą bibliotekę.
Szkocka pogoda w
kratkę następnego dnia przywitała nas deszczem, a do obejrzenia mieliśmy sporo
miejsc w plenerach. No cóż… nie ma złej pogody.
Zaczęliśmy od Culloden
Moor, miejsca związanego z jeszcze jednym zrywem narodowowyzwoleńczym w
Szkocji, czyli powstaniami wzniecanymi przez jakobickich zwolenników Stuartów. 16
kwietnia 1746 roku siły jakobickie poniosły pod Culloden ostateczną, krwawą
klęskę.
Anglicy i ich zwolennicy pod wodzą
głównodowodzącego księcia
Cumberland przypieczętowali zwycięstwo
krwawymi represjami. Większość rannych pod Culloden została dobita, ponad 1000
jeńców sprzedano jako niewolników na plantacje w Ameryce. Później zaczęły się
prawdziwe polowania na jakobitów. System klanowy został zakazany, zakazano
nawet używania narodowego stroju szkockiego, języka
gaelickiego i posiadania broni.
Syn Jerzego II, książę Cumberland
zyskał miano "rzeźnika Cumberlanda".
Jestem pod wrażeniem ogromnego
przedsięwzięcia związanego z tym tragicznym dla Szkotów miejscem. Nie chodzi
tylko o wielki obszar pola bitewnego, ale głównie o multimedialne muzeum, które w tym miejscu
powstało. Szkoda, że w Polsce nie potrafimy w podobny sposób przyciągnąć
turystów w różne ważne w naszej historii miejsca. Nie twierdzę, że nic się nie
robi, ale do szkockiego rozmachu jeszcze bardzo dużo nam brakuje.
Z pola bitewnego udajemy się w
malowniczą podróż wzdłuż tajemniczego Jeziora Loch Ness, a zatrzymujemy się
przy ruinach zamku Urquharf.
Zamek położony jest nad jeziorem Loch Ness, niedaleko wsi Drumnadrochit (między Fort William i Inverness). Do dzisiejszych czasów zachowały się jedynie ruiny. Zamek w okresie średniowiecza był jednym z największych w całej Szkocji. Swą sławę zawdzięcza głównie Nessie, czyli potworowi z Loch Ness, który według legend zamieszkuje groty znajdujące się właśnie pod Urquhart Castle. Sam zamek, a właściwie jego ruiny, to jeden z najpiękniej położonych obiektów tego typu. Zbudowany w XIII wieku, przez kilkaset lat, jak większość szkockich zamków, przeżywał bardzo burzliwe momenty. Zmieniali się jego gospodarze, zmieniał się jego wygląd i przeznaczenie. Dzisiaj spełnia głównie rolę najlepszego punktu widokowego na jezioro Loch Ness oraz, oczywiście, najpopularniejszego miejsca do wypatrywanie Nessie.
Zamek położony jest nad jeziorem Loch Ness, niedaleko wsi Drumnadrochit (między Fort William i Inverness). Do dzisiejszych czasów zachowały się jedynie ruiny. Zamek w okresie średniowiecza był jednym z największych w całej Szkocji. Swą sławę zawdzięcza głównie Nessie, czyli potworowi z Loch Ness, który według legend zamieszkuje groty znajdujące się właśnie pod Urquhart Castle. Sam zamek, a właściwie jego ruiny, to jeden z najpiękniej położonych obiektów tego typu. Zbudowany w XIII wieku, przez kilkaset lat, jak większość szkockich zamków, przeżywał bardzo burzliwe momenty. Zmieniali się jego gospodarze, zmieniał się jego wygląd i przeznaczenie. Dzisiaj spełnia głównie rolę najlepszego punktu widokowego na jezioro Loch Ness oraz, oczywiście, najpopularniejszego miejsca do wypatrywanie Nessie.
Nie zobaczywszy jednak potwora, aczkolwiek w dalszej drodze towarzyszył nam jakiś mały potworek,
udaliśmy się w kierunku Doliny Glencoe, również związanej z jakobickimi powstaniami. Tutaj wcześniej niż pod Culloden, bo 13 lutego 1692 roku dokonano rzezi mieszkańców wioski Glencoe, głównie członków klanu MacDonald (w tym kobiet i dzieci). Krótko przypomnę o przyczynach tej tragedii.
udaliśmy się w kierunku Doliny Glencoe, również związanej z jakobickimi powstaniami. Tutaj wcześniej niż pod Culloden, bo 13 lutego 1692 roku dokonano rzezi mieszkańców wioski Glencoe, głównie członków klanu MacDonald (w tym kobiet i dzieci). Krótko przypomnę o przyczynach tej tragedii.
Otóż „po nieudanej próbie zyskania
przychylności jakobickich wodzów klanów góralskich przy pomocy przekupstwa,
rząd w Edynburgu, złożony ze
stronników Wilhelma III, wydał ultimatum głoszące, iż kto nie złoży do końca
roku 1691 przysięgi na wierność nowemu królowi,
będzie traktowany jak zdrajca.
Wierni byłemu monarsze wodzowie klanów,
wobec klęski militarnej Jakuba
VII, z ociąganiem jeden po drugim składali przysięgi. Najdłużej zwlekał Alastair MacIan, naczelnik MacDonaldów z Glencoe, małej gałęzi
klanu MacDonaldów. Jego
opieszałość wynikała nie tylko z wierności królowi Jakubowi, ale i z obawy
przed stojącymi po stronie nowego monarchy Campbellami, tradycyjnymi wrogami
MacDonaldów, otaczającymi zewsząd jego ziemie.
Ostatniego dnia, 31 grudnia 1691 r.,
MacIan przybył do najbliższego garnizonu w Fort
William, aby złożyć przysięgę na ręce komendanta. Okazało się, że oficer nie
posiadał uprawnień do przyjęcia przysięgi i powinna ona być złożona na ręce
szeryfa hrabstwa Argyll w Inveraray.
Z powodu odległości i srogiej zimy
MacIan dopiero 6 stycznia 1692 r. stanął przed szeryfem hrabstwa, sir
Colinem Campbellem, który – uwzględniając okoliczności, potwierdzone listem od
komendanta Fort William – przyjął przysięgę.
Jednak przywódcy klanu Campbellów,
książę Argyll i hrabia Breadalbane przebywający na dworze w Londynie, wraz z członkiem rady
królewskiej Johnem Dalrymple zataili przed królem fakt złożenia
przysięgi przez MacIana i podsunęli mu do podpisu rozkaz do naczelnego dowódcy
wojsk w Szkocji, nakazujący
eksterminację MacDonaldów z Glencoe.”
Powoli zamykamy naszą pętlę objazdową
po Szkocji i wracamy w kierunku Glasgow wzdłuż pięknego Jeziora Loch Lomond,
popularnego miejsca wypoczynku nie tylko Szkotów. No niestety niesprzyjająca
pogoda nie pozwoliła nam podziwiać jeziora w pełnej jego krasie.
Po drodze zatrzymaliśmy się także w
bardzo ciekawym miejscu z widokiem na wiadukt kolejowy Glenfinnan (poniżej).
Wiadukt został zbudowany w latach 1897-1901 przy okazji budowy przedłużenia West Highland Line.Tutejsza niepowtarzalna sceneria szkockich gór stała się powodem, dla którego Glenfinnan zostało wybrane na plener kilku filmów. Nakręcono tu między innymi niektóre sceny do filmów: Nieśmiertelny, Charlotte Gray, Kamień przeznaczenia oraz trzech części serii Harrego Pottera.
Wiadukt został zbudowany w latach 1897-1901 przy okazji budowy przedłużenia West Highland Line.Tutejsza niepowtarzalna sceneria szkockich gór stała się powodem, dla którego Glenfinnan zostało wybrane na plener kilku filmów. Nakręcono tu między innymi niektóre sceny do filmów: Nieśmiertelny, Charlotte Gray, Kamień przeznaczenia oraz trzech części serii Harrego Pottera.
Na miejscu był sklep, gdzie można było
kupić najróżniejsze pamiątki, a zwłaszcza te związane z historią Harrego
Pottera oczywiście. I to jest biznes! A widoczność niestety kiepska :(
Mijamy jednak Glasgow i kierujemy się w
okolice Edynburga, który mamy zwiedzać następnego dnia. Na nocleg zarezerwowany
mamy County Hotel w miejscowości
Dalkeith.
Poniżej mocno naruszony zębem czasu czternastowieczny kościół św. Mikołaja w Dalkeith.
Kolację, nawet całkiem smaczną, zjedliśmy bez niespodzianek. Natomiast to, co przeżywaliśmy potem, gdy już przydzielono nam pokoje, nadawałoby się na odrębną opowieść. Spuśćmy jednak na to zasłonę milczenia, pensjonatu County Hotel nikomu nie polecając.
Niech nikogo nie zmylą zdjęcia w Internecie! Może tylko napomknę, że na śniadanie dostaliśmy jedynie kawę, tosty, płatki z mlekiem i sok pomarańczowy, gdyż kucharz wziął… urlop na życzenie (!) Przyzwyczajeni w ciągu całego pobytu do wyspiarskich śniadań, byliśmy bardzo rozczarowani.
Poniżej mocno naruszony zębem czasu czternastowieczny kościół św. Mikołaja w Dalkeith.
Kolację, nawet całkiem smaczną, zjedliśmy bez niespodzianek. Natomiast to, co przeżywaliśmy potem, gdy już przydzielono nam pokoje, nadawałoby się na odrębną opowieść. Spuśćmy jednak na to zasłonę milczenia, pensjonatu County Hotel nikomu nie polecając.
Niech nikogo nie zmylą zdjęcia w Internecie! Może tylko napomknę, że na śniadanie dostaliśmy jedynie kawę, tosty, płatki z mlekiem i sok pomarańczowy, gdyż kucharz wziął… urlop na życzenie (!) Przyzwyczajeni w ciągu całego pobytu do wyspiarskich śniadań, byliśmy bardzo rozczarowani.
Ostatniego dnia „wisienka
na torcie” czyli Edynburg. Niewiele czasu mamy na zwiedzanie szkockiej stolicy od
1457 roku, ale najważniejsze miejsca na pewno da się zobaczyć. Skupiamy się na
głównym trakcie na Starym Mieście – Royal Mile, łączącym zamek edynburski z
pałacem Holyrood.
Zamek w Edynburgu to jedna z
najpotężniejszych i najstarszych fortec w Wielkiej
Brytanii. Jest to symbol nie tylko samego Edynburga ale i całej Szkocji. Forteca znajduje się na
szczycie monumentalnego skalistego wzniesienia (120 metrów n.p.m.) w samym
centrum miasta.
Zamkowy psi cmentarz (!)
Zamkowy psi cmentarz (!)
Historia pierwszych śladów fortyfikacji na górze zamkowej sięga IX wieku
p.n.e. Większa część obecnych murów budowli pochodzi z XVI wieku, z godnym
uwagi wyjątkiem w postaci Kaplicy Św. Małgorzaty z wczesnego XII wieku. Kaplica
ta jest dziś najstarszym budynkiem w Edynburgu.
Spacer i zakupy na Royal Mile
Z
kolei Pałac Holyrood w Edynburgu, był rezydencją angielskich
monarchów w Szkocji. Położony jest na wzniesieniu,
na wschodnim końcu Royal Mile.
W roku 1128 znajdowało się tu Opactwo Holyrood. Pałac Holyrood w
obecnej formie powstał w XVII wieku. Zamek gościł m.in królową Szkotów, Marię Stuart.
Pozostały czas wolny mogliśmy spędzić w przepięknych Princes Street Gardens.
Na koniec już tylko przejazd na
lotnisko w Glasgow i lot powrotny do Katowic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz