„Odbiwszy od lądu w Troadzie,
popłynęliśmy wprost do Samotraki, a następnego dnia do Neapolu, stamtąd zaś do
Filippi, głównego miasta tej części Macedonii, które jest [rzymską] kolonią.”
(Dz. 16, 11-12)
Tak o swojej drugiej wyprawie
misyjnej pisał św. Paweł z Tarsu.
Miało to miejsce w 49 roku n.e.
1969 lat później, wraz z grupą pielgrzymów z parafii św. Ducha w Tychach, udaliśmy w tym samym kierunku, lecz niewątpliwie inną drogą i innym środkiem transportu. Nasz autokar wyruszył o świcie 15 sierpnia 2018 roku, w Święto Matki Boskiej Zielnej.
1969 lat później, wraz z grupą pielgrzymów z parafii św. Ducha w Tychach, udaliśmy w tym samym kierunku, lecz niewątpliwie inną drogą i innym środkiem transportu. Nasz autokar wyruszył o świcie 15 sierpnia 2018 roku, w Święto Matki Boskiej Zielnej.
Kilka lat temu mieliśmy już
okazję podróżować po Grecji, lecz głównie w jej części południowej. Ta wyprawa
częściowo pokrywa się z wcześniejszą trasą, lecz najistotniejsze poznawczo było
północne i zachodnie wybrzeże Morza Egejskiego.
Wybierając do podróżowania
autokar trzeba się nastawić na niedogodności długiej podróży. Na szczęście nie
mieliśmy nocnych przejazdów, więc bez przeszkód można było podziwiać zmieniające
się za oknem krajobrazy.
Pierwszego dnia pokonaliśmy trasę przez Czechy i Węgry
aż do Serbii. Były oczywiście postoje w różnych ciekawych miejscach.
Przekraczamy Dunaj
W Nowym Sadzie zatrzymaliśmy się na nocleg w hotelu Vila Moskva. Obiekt świeżo wyremontowany zapewnił nam niezłe warunki pobytu.
W Nowym Sadzie zatrzymaliśmy się na nocleg w hotelu Vila Moskva. Obiekt świeżo wyremontowany zapewnił nam niezłe warunki pobytu.
Naszymi przewodnikami w podróży,
tymi duchowymi przede wszystkim, byli dwaj księża, więc nie mogło zabraknąć
codziennych mszy św. Celebrowane były w różnych warunkach, najczęściej w
hotelach, gdyż kościołów katolickich w tej części Europy jest raczej niewiele.
W Nowym Sadzie dzień rozpoczął
się również od mszy świętej, odprawionej w sali konferencyjnej hotelu. Było to
dla mnie całkiem nowe doświadczenie, ale bardzo pozytywne.
Po śniadaniu wyruszyliśmy w
dalszą drogę, w kierunku Grecji, pokonując oczywiście także Macedonię. Będąc w
tym rejonie nie możemy zapominać o konflikcie grecko - macedońskim dotyczącym nazwy tej
postjugosłowiańskiej republiki. Grecja upiera się, że tylko Macedonia
znajdująca się w jej granicach ma prawo do nazwy. Niezależne państwo z rządem w
Skopje, zdaniem Grecji, zamieszkałe jest przez ludność słowiańską, nieobecną
tutaj w Starożytności. W czerwcu br. Grecja i Macedonia zawarły w końcu
porozumienie i odtąd będzie funkcjonowała nazwa Republika Macedonii Północnej
dla odróżnienia od Macedonii leżącej na terenie Grecji, do której właśnie się
udajemy.
Wieczorem dotarliśmy do Salonik,
stolicy greckiej Macedonii, gdzie spędzimy dwie noce w hotelu Filippos.
I znowu
ciekawostka: Grecy nie cierpią nazwy Saloniki, która przylgnęła do tego miasta
za czasów niewoli tureckiej. Dla Greka to miasto zawsze nazywa się Thessaloniki
i nigdzie nie znajdziemy innej niż ta nazwa. I słusznie, bo przecież św. Paweł
pisał listy do Tesaloniczan, a nie do Saloniczan.
Po greckim śniadaniu, bardzo
dobrym zresztą, udaliśmy się na krótki spacer po nadmorskiej części
Thessalonik.
Miasto powstało ok. 315 roku
p.n.e. z inicjatywy macedońskiego króla Kassandra, który nadał mu nazwę na
cześć swojej żony Tessaloniki, przyrodniej siostry Aleksandra Wielkiego.
W 146 roku p.n.e. znalazło się
pod panowaniem państwa rzymskiego, stając się jednym z najważniejszych miast
rzymskich. Stało się tak głównie ze względu na położenie przy głównym szlaku
komunikacyjnym między Rzymem a jego posiadłościami na wschodzie. Szlak ten
znany jest jako Via Egnatia, od nazwy, jaką
nadano Tessalonikom za czasów rzymskich.
Tutaj powstała jedna z pierwszych
gmin chrześcijańskich i do jej członków św. Paweł skierował dwa swoje listy.
Po podziale imperium rzymskiego
miasto znalazło się na terytorium Bizancjum.
W czasie naszego porannego
spaceru obejrzeliśmy tzw. Białą Wieżę będącą częścią murów obronnych. Zbudowana
została w XV wieku przez sułtana Murada II po zdobyciu miasta przez Turków.
Jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Tessalonik.
Wieża stała się w XIX wieku miejscem
kaźni janczarów zbuntowanych przeciw tureckiemu sułtanowi i przylgnęła do niej
nazwa Krwawa Wieża. Aby pozbyć się tego tragicznego skojarzenia, wieżę
pomalowano na biało i zaczęto nazywać Wieżą Białą. Obecnie mieści się tutaj
muzeum sztuki bizantyjskiej i punkt widokowy.
Mamy krótki czas na zdjęcia i
wyruszamy w prawie dwustukilometrową trasę do Kawali, zwanej dawniej Neapolis.
Początki miasta sięgają VI wieku p.n.e, a nazwa oznaczała po prostu nowe miasto. Stąd właśnie św. Paweł rozpoczął swoją europejską wyprawę misyjną.
Początki miasta sięgają VI wieku p.n.e, a nazwa oznaczała po prostu nowe miasto. Stąd właśnie św. Paweł rozpoczął swoją europejską wyprawę misyjną.
Najbardziej charakterystyczne dla
Kawali zabytki to zamek na wzgórzu Panaija oraz akwedukt z czasów państwa
osmańskiego.
Ze starożytnego Neapolis św.
Paweł dość szybko dotarł do oddalonego 15 km Filippi.
Nazwę miastu nadano na cześć
Filipa Macedońskiego, ojca Aleksandra Wielkiego, który je rozbudował i zaludnił
macedońskimi osadnikami. Początek rozwoju datowany jest na 356 rok p.n.e. zaś
wcześniej była tu twierdza Krenides założona przez kolonizatorów z pobliskiej
wyspy Thasos.
Z kolei Rzymianie zajęli Filippi
w roku 168 p.n.e. i dość szybko rozbudowali je w charakterystycznym dla nich
stylu. Leżało również na szlaku Via Egnatia, czego ślady znajdują się na
terenie oddanych do zwiedzania wykopalisk.
Zachowany został także starożytny teatr
oraz forum powstałe 150 lat przed n.e. W jego obrębie znajduje się hala kolumnowa, łaźnie oraz sklepy.
Jeden z nich należał do Lidii, pierwszej Europejki ochrzczonej przez św. Pawła. Lidia była kobietą bogobojną i szybko chłonęła nowe nauki przybyłego apostoła. W dowód wdzięczności użyczyła Pawłowi i jego towarzyszom dachu nad głową.
Zachowany został także starożytny teatr
oraz forum powstałe 150 lat przed n.e. W jego obrębie znajduje się hala kolumnowa, łaźnie oraz sklepy.
Jeden z nich należał do Lidii, pierwszej Europejki ochrzczonej przez św. Pawła. Lidia była kobietą bogobojną i szybko chłonęła nowe nauki przybyłego apostoła. W dowód wdzięczności użyczyła Pawłowi i jego towarzyszom dachu nad głową.
Niestety pobyt św. Pawła w
Filippi to także wydarzenia bardziej dramatyczne. Kiedy siłą swojej modlitwy
uwolnił jedną z mieszkanek miasta od opętania, został wtrącony do więzienia.
Okazało się bowiem, że uzdrowiona kobieta utraciła zdolności wróżenia. To
spowodowało niezadowolenie jej opiekunów, którzy z jej działalności czerpali
zyski. Miejsce uwięzienia świętego apostoła jest również dostępne do
zwiedzania.
W pobliżu archeologicznych
wykopalisk znajduje się teren, gdzie prawdopodobnie funkcjonowało domostwo
Lidii. Obecnie zbudowano tam współczesny kościół poświęcony dziś już świętej
Lidii, wprowadzonej do oficjalnego spisu świętych i błogosławionych w 1584 roku
przez Cezarego Baroniusza, włoskiego kardynała i historyka.
Budowla ma kształt baptysterium i ozdobiona jest pięknymi malowidłami i witrażami.
Budowla ma kształt baptysterium i ozdobiona jest pięknymi malowidłami i witrażami.
W pobliżu kościoła przepływa
strumień Gangites, przy którym niegdyś spotykali się Żydzi na sobotnie
modlitwy. W tym przepięknym miejscu znajduje się kapliczka poświęcona również
św. Lidii oraz niewielki ołtarz, gdzie można sprawować liturgię.
Tego dnia nasza msza święta
celebrowana była w tym cudownym miejscu.
Po mszy wróciliśmy raz jeszcze do
Tessalonik, gdzie przede wszystkich odwiedziliśmy Stare Miasto, a tam Bazylikę
św. Dymitra patrona miasta, budowaną w wiekach V – VII. Podlega oczywiście
Greckiemu Kościołowi Prawosławnemu, który dominuje w Grecji. W czasie okupacji
tureckiej kościół przekształcono w meczet i dopiero w XX wieku przywrócono mu
poprzednią funkcję.
Pełni wrażeń wracamy na nocleg do
naszego hotelu Filippos,
a nazajutrz skoro świt, wyruszamy w kierunku masywu Olimpu i jego niezwykłej okolicy. Nie mamy w planie zdobywania masywu, lecz mogliśmy podziwiać jego panoramę z najlepszej perspektywy, czyli z miejscowości Litochoro. Stąd najczęściej organizowane są wyprawy na Olimp.
a nazajutrz skoro świt, wyruszamy w kierunku masywu Olimpu i jego niezwykłej okolicy. Nie mamy w planie zdobywania masywu, lecz mogliśmy podziwiać jego panoramę z najlepszej perspektywy, czyli z miejscowości Litochoro. Stąd najczęściej organizowane są wyprawy na Olimp.
Litochoro to bardzo urocze
miasteczko, pełne kwiatów, kawiarenek, restauracji i sklepów. Z perspektywy
całej podróży muszę stwierdzić, że tu były najfajniejsze pamiątki do kupienia.
Naszym celem tego dnia była Kalambaka,
położona w pobliżu prawosławnych klasztorów na skałach, znanych jako Meteory.
Wcześniej zatrzymaliśmy się jeszcze w tłumnie uczęszczanym przez pielgrzymów
miejscu, czyli w rejonie malowniczego wąwozu Tembi. Dołem wąwozu płynie rzeka
Pinios, która stanowi naturalną granicę między Macedonią i Tesalią.
Według legendy dolina miała
powstać po kłótni braci Zeusa i Posejdona. Rzucony przez Zeusa grom przeciął
góry, zaś Posejdon uderzył trójzębem w ziemię i woda, która wytrysnęła,
wypełniła szczelinę.
Miejsce to związane jest także z
kultem Apollina, który wg mitologii przebywał tu, aby zmyć krew po zabiciu w
Delfach węża pytyjskiego. Tu też spotkał nimfę Dafne, która uciekając przed
Apollinem zamieniła się w drzewko laurowe.
Zatrzymaliśmy się w miejscu,
gdzie przerzuconym przez dolinę mostem można dostać się do owianych legendami
źródeł.
Jedno to tryskające ze skały
źródło blisko mostu, w którym miała kąpać się Afrodyta przed spotkaniem z
Adonisem. Woda utworzyła tutaj romantyczną sadzawkę otoczoną drzewami
laurowymi.
Drugie źródło, kojarzone z nimfą
Dafne, znajduje się w wąskiej szczelinie, w którą wcisnąć się nie jest łatwo,
zwłaszcza osobom bardziej puszystym. Wypływająca tu woda podobno korzystnie wpływa
na wzrok.
W XIII wieku nieopodal źródła
Afrodyty wykuto częściowo w skale niewielki kościółek prawosławny poświęcony
św. Paraskewi.
We wnętrzu można podziwiać bizantyjskie malowidła oraz ikonę przedstawiającą świętą z oczami na tacy. Paraskewa, podobnie jak św. Łucja, umarła śmiercią męczeńską, wcześniej oślepiając się by uniknąć zhańbienia.
Miejsce to stało się ulubionym greckim sanktuarium, do którego przyjeżdża wielu pielgrzymów, a święta Paraskewa i Dafne walczą o to, która ma większy wpływ na lecznicze walory źródlanej wody w szczelinie wąwozu Tembi.
We wnętrzu można podziwiać bizantyjskie malowidła oraz ikonę przedstawiającą świętą z oczami na tacy. Paraskewa, podobnie jak św. Łucja, umarła śmiercią męczeńską, wcześniej oślepiając się by uniknąć zhańbienia.
Miejsce to stało się ulubionym greckim sanktuarium, do którego przyjeżdża wielu pielgrzymów, a święta Paraskewa i Dafne walczą o to, która ma większy wpływ na lecznicze walory źródlanej wody w szczelinie wąwozu Tembi.
Schodząc w kierunku mostu można
zakupić najróżniejsze pamiątki na wielu znajdujących się tu straganach.
Po południu był jeszcze czas, aby
pospacerować po Kalambace, skąd już widać niektóre klasztory zbudowane na skalnych ostańcach.
Kalambaka to bardzo stara
miejscowość, lecz niewiele pozostało z jej zabytkowej zabudowy. W 1943 roku miasto
zostało niemal doszczętnie spalone przez hitlerowców. Po wojnie zostało
zbudowane od nowa, tak więc przybrało charakter bardziej nowoczesny.
Kalambaka to najpopularniejsza
baza wypadowa do krainy fantastycznych skalnych ostańców, na szczytach których
pobudowano prawosławne klasztory.
Następnego dnia po mszy świętej w hotelu Famissi pojechaliśmy zobaczyć z bliska te przepiękne zjawiska i budowle.
Następnego dnia po mszy świętej w hotelu Famissi pojechaliśmy zobaczyć z bliska te przepiękne zjawiska i budowle.
Pierwsi pustelnicy przybyli tutaj
w początkach XI wieku i mieszkali w grotach i jaskiniach. Dopiero na przełomie
XI i XII wieku powstała pierwsza wspólnota monastyczna, która na potrzeby
modlitewne wybudowała na szczycie jednej ze skał kaplicę Marii Panny. Później
budowano coraz bardziej okazałe prawosławne monastyry. Tak powstały 24
klasztory, z których obecnie 6 jest zamieszkałych. Przez wieki wszelkie
dostawy, a także transport mnichów, odbywały się za pomocą lin. Współcześnie powstały wygodniejsze schody i pomosty.
Wciąż funkcjonujące monastyry to:
położony na bardzo stromej skale klasztor św. Mikołaja Odpoczywającego, żeński
klasztor św. Stefana, klasztor Wielki Meteor Przemienienia Pańskiego, także
żeński monastyr św. Barbary oraz klasztor Warłama zbudowany na drugiej co do
wysokości skale Meteorów. I ten ostatni
klasztor przypadł nam do zwiedzania. Oczywiście zarówno panie jak i panowie musieli
zadbać o właściwy strój upoważniający do wejścia na teren monastyru.
Monastyr Warłama został założony w
1350 roku przez pustelnika o tym imieniu. Po jego śmierci klasztor opustoszał
na 200 lat, aż został przywrócony do życia przez zamożnych braci zakonnych
Teofanisa i Nektariosa. Ciekawostką jest, że materiał do odbudowy transportowano
na szczyt skały przez 22 lata, a sama budowa trwała 20 dni. Wtedy powstały
istniejące do tej pory: katolikon pod wezwaniem Wszystkich Świętych, kościółek
Trzech Hierarchów i wieża.
Na przełomie XVI i XVII wieku działały
w klasztorze pracownie manuskryptów i haftu sakralnego, a już w XIX wieku
zastąpiono system drabin i wyciągów schodami i drewnianymi mostkami.
Zakonne życie rozpoczynali tutaj
znani późniejsi hierarchowie Kościoła Prawosławnego ubiegłego i obecnego wieku.
Na terenie klasztoru na uwagę
zasługują także: stary refektarz, hospicjum, wieża wyciągowa oraz piwnica z drewnianymi
cysternami na wodę.
Widok na Kalambakę z Meteorów
Tego dnia czekała nas jeszcze długa droga do Aten, lecz wcześniej zatrzymaliśmy się w pracowni ikon.
Tutaj mogliśmy zobaczyć jak pisze się ikony, a także zakupić je w promocyjnych cenach.
W sprzedaży były także książki, biżuteria i inne interesujące pamiątki.
Tego dnia czekała nas jeszcze długa droga do Aten, lecz wcześniej zatrzymaliśmy się w pracowni ikon.
Tutaj mogliśmy zobaczyć jak pisze się ikony, a także zakupić je w promocyjnych cenach.
W sprzedaży były także książki, biżuteria i inne interesujące pamiątki.
Nasz hotel Mirabello
zlokalizowany był w dzielnicy tzw. kolorowej Aten. Trafiliśmy do niego zresztą
po dłuższym błądzeniu i na wieczorny spacer już mało kto się zdecydował…
Kolejny dzień rozpoczęliśmy od
mszy świętej w ateńskiej katedrze św. Dionizego Areopagity.
Zakończenie budowy tej, sfinansowanej z pieniędzy zagranicznych, katedry datowane jest na rok 1865. Jest to bardzo ciekawa budowla w stylu bazylikowym.
Zakończenie budowy tej, sfinansowanej z pieniędzy zagranicznych, katedry datowane jest na rok 1865. Jest to bardzo ciekawa budowla w stylu bazylikowym.
Następny punkt zwiedzania Aten to
oczywiście popatrzenie na bardzo widowiskowych greckich wartowników. My
pojechaliśmy na plac przed Grobem Nieznanego Żołnierza. A wyglądało to tak:
Żeby nie zanudzać trochę przyspieszyłam tempo :)
Potem już Akropol, moim zdaniem wizytówka Aten, lecz przedtem krótki postój przy Stadionie Olimpijskim
Prawie 500 lat p.n.e. Perykles
zainicjował odbudowę kompleksu świątyń. I tak kolejno powstały:
Partenon na cześć Ateny, patronki
miasta
Erechtejon, świątynia poświęcona
Posejdonowi i Atenie,
Świątynia Ateny Zwycięskiej,
Budowla wejściowa Propyleje,
W 1975 roku rozpoczęto wielką rekonstrukcję zabytkowych budowli i prace te wciąż trwają. Jednak wszystko, co już odrestaurowane, robi duże wrażenie. I do tego wyobraźnia pracuje.
Idąc śladami św. Pawła nie możemy oczywiście pominąć pobliskiego wzgórza
Aresa, zwanego Areopagiem.
Tam właśnie wspiął się święty Apostoł i przemawiał do Ateńczyków. Na sztucznie wyrównanym wierzchołku Areopagu od VII wieku p.n.e. obradował sąd najwyższy starożytnych Aten. Uznał więc św. Paweł to miejsce za najlepsze do głoszenia nauk Jezusa Chrystusa. Jak podają Dzieje Apostolskie, Ateńczycy podeszli do głoszonych słów bardzo sceptycznie.
Tam właśnie wspiął się święty Apostoł i przemawiał do Ateńczyków. Na sztucznie wyrównanym wierzchołku Areopagu od VII wieku p.n.e. obradował sąd najwyższy starożytnych Aten. Uznał więc św. Paweł to miejsce za najlepsze do głoszenia nauk Jezusa Chrystusa. Jak podają Dzieje Apostolskie, Ateńczycy podeszli do głoszonych słów bardzo sceptycznie.
Z Akropolu przemieszczamy się w kierunku Plaki kolejnego obowiązkowego
punktu w programie każdej wycieczki. To historyczna część Aten z bardzo starą
zabudową. Przy krętych, malowniczych uliczkach znajduje się mnóstwo sklepików i
restauracji.
Stamtąd trasą wzdłuż Królewskiego Ogrodu założonego na polecenie
królowej Amalii w latach 1838 – 40, udaliśmy się do autokaru, aby pojechać do
naszej bazy wypoczynkowej w nadmorskiej miejscowości Tolo.
Jest to letniskowa miejscowość we wschodniej części Peloponezu, nad
Zatoką Argolidzką. Morze jest tu ciepłe i spokojne, a plaże ciągną się wzdłuż
całej miejscowości. Niestety nie są zbyt szerokie.
Tolo jest świetną bazą wypadową do zwiedzania starożytnych zabytków
Peloponezu. Blisko stąd do Epidauros, Myken oraz pierwszej nowożytnej stolicy
Grecji – Nafplionu.
Zakwaterowani zostaliśmy w zlokalizowanym przy głównej ulicy Tolo hotelu
Epidavria.
Jest blisko do plaży, do portu, nie brakuje wszelkich sklepów spożywczych i tych z pamiątkami i akcesoriami plażowymi.
Można spokojnie wypoczywać, co też następnego dnia wszyscy zgodnie realizujemy.
Jest blisko do plaży, do portu, nie brakuje wszelkich sklepów spożywczych i tych z pamiątkami i akcesoriami plażowymi.
Można spokojnie wypoczywać, co też następnego dnia wszyscy zgodnie realizujemy.
Akurat nie należę do zagorzałych zwolenników plażowania i kąpieli
morskich, więc więcej było spacerów po plaży, porcie i takich zakupowych.
Nie brakło też spacerów bardziej odległych, gdyż wdrapaliśmy się na dość
strome wzgórze, gdzie znajduje się niewielka, oczywiście czynna, cerkiew
prawosławna.
Kolejnego dnia mieliśmy w planie zwiedzanie kilku ciekawych miejsc na
Peloponezie. Zaczęliśmy od Epidauros, które można określić, jako medyczne
centrum starożytnej Grecji. Od VI wieku p.n.e. do IV n.e. funkcjonowało tam
najsłynniejsze sanktuarium Asklepiosa. Kapłani skupieni wokół tej świątyni w
dzisiejszym rozumieniu byli po prostu lekarzami. Rozwijająca się sztuka
lekarska przekładała się na sukcesy w przywracaniu zdrowia, a wdzięczni
pacjenci nie skąpili darów patronującemu świątyni herosowi.
Wokół świątyni wybudowano pomieszczenia dla pielgrzymów – pacjentów,
tzw. katagogejon. Był też gimnazjon, stadion i łaźnie.
Cudownie ozdrowiali kuracjusze chętnie korzystali z rozrywek
organizowanych w teatrze. Obiekt ten jest najlepiej zachowanym teatrem greckim.
W czasach świetności mógł pomieścić 14 000 widzów.
Z Epidauros pojechaliśmy w kierunku Myken założonych przez mitycznego
Perseusza, syna Zeusa i Danae. Około 1500 lat p.n.e. miasto, zamieszkane przez
Achajów, było ośrodkiem kultury mykeńskiej.
Królem Myken był Agamemnon, zdobywca Troi. I tak zanim dotarliśmy do
pozostałości po grodzie i cytadeli mykeńskiej zatrzymaliśmy przy prawdopodobnym grobowcu tego mitycznego
króla. Zamiast nazwy Grób Agamemnona oficjalnie miejsce to nazywane jest
Skarbcem Atreusza. Jest to gigantyczny grobowiec, w którym na pewno pochowana
została osoba o dużym znaczeniu, jednak nie ma pewności, że był to król
Agamemnon. Trudno cokolwiek wnioskować z pozostałości znalezionych w grobowcu.
Było tego niewiele, gdyż został obrabowany jeszcze w Starożytności.
Następnie dość stromym, a przede wszystkim śliskim podejściem,
najwytrwalsi podeszli na szczyt cytadeli mijając po drodze słynne bramy Lwią i
Tylną oraz dwie mniejsze.
Na terenie wykopaliska znajduje się także muzeum, gdzie zebrano wiele
przedmiotów pochodzących z okresu kultury mykeńskiej.
Tego dnia czekała nas jeszcze wizyta w dawnej stolicy współczesnej Grecji,
w Nafplionie. W czasie, gdy Grecja odzyskała niepodległość, Ateny były mocno
podupadłym pod panowaniem tureckim miastem, dlatego Napfplionowi nadano rangę
stolicy na lata 1823 – 1834. Trzeba przyznać, że to portowe miasto prezentuje
się bardzo pięknie.
Co ciekawe, w Nafplionie działa kościół polonijny, gdzie nasi księża
mieli możliwość odprawienia mszy świętej. Bardzo serdecznie przyjął nas
opiekujący się polonijną parafią ksiądz Jerzy Chorzempa.
1/5 powierzchni Grecji to wyspy, których liczba wynosi około 3000. Być w
Grecji i nie popłynąć w rejs, byłoby wielkim zaniedbaniem. Kolejnego dnia wypłynęliśmy promem z portu w
Tolo, aby odwiedzić dwie interesujące wyspy Hydrę i Spetses.
Już sam rejs był fantastyczną przygodę. Podziwialiśmy niesamowity lazur
morza, błękit nieba, a nawet baraszkujące delfiny oraz przepiękne krajobrazy
przesuwające się na horyzoncie.
Hydra to niezwykła wyspa, należąca do Wysp Sarońskich, bardzo
ekskluzywna i modna od jakiegoś czasu. Brzegi wyspy opadają stromo do morza i
sprawia to, że generalnie nie ma tu plaż, z wyjątkiem dwóch dość oddalonych od
portu.
Wyjątkowość wyspy polega też na tym, że zakazany jest tutaj ruch
pojazdów kołowych, nawet rowerów. Wszelki transport ładunków i osób odbywa się
tylko za pomocą osłów, koni i mułów.
Właściwie nie ma się czemu dziwić, gdyż tradycyjnych dróg na Hydrze jest niewiele, są tylko w obrębie nabrzeża. W głąb świetnie zachowanej dziewiętnastowiecznej zabudowy głównego miasta, także o nazwie Hydra, dotrzeć można przede wszystkim schodami.
Takie wspinanie się labiryntem krętych podejść i schodów jest bardzo fascynujące. Na wyspie można się doliczyć podobno 365 kościołów!
Właściwie nie ma się czemu dziwić, gdyż tradycyjnych dróg na Hydrze jest niewiele, są tylko w obrębie nabrzeża. W głąb świetnie zachowanej dziewiętnastowiecznej zabudowy głównego miasta, także o nazwie Hydra, dotrzeć można przede wszystkim schodami.
Takie wspinanie się labiryntem krętych podejść i schodów jest bardzo fascynujące. Na wyspie można się doliczyć podobno 365 kościołów!
Hydra to grecka odpowiedź na francuskie St. Tropez i rzeczywiście udało
się tu ściągnąć wielu artystów. M.in. Leonard Cohen kupił tu dom już w roku
1960 i tu napisał większość swoich piosenek.
Dłuższy pobyt na Hydrze na pewno do tanich nie należy, ale kilkugodzinny
rekonesans jest jak najbardziej możliwy.
Trudno też uwierzyć, że choć nazwa wyspy związana jest z wodą, to nie ma tu żadnych naturalnych źródeł. Woda doprowadzana jest rurociągami aż z Peloponezu!
Trudno też uwierzyć, że choć nazwa wyspy związana jest z wodą, to nie ma tu żadnych naturalnych źródeł. Woda doprowadzana jest rurociągami aż z Peloponezu!
We wczesnych godzinach popołudniowych ponownie wsiedliśmy na prom i
popłynęliśmy w drogę powrotną odwiedzając jeszcze na krótko wyspę Spetses,
należącą również do archipelagu Wysp Sarońskich. Największe miasto wyspy także
nosi nazwę Spetses i jest zamieszkiwane przez około 4000 mieszkańców. Tutaj
plaże są już bardzo przyjazne, piaszczyste, a otaczające wyspę wody
charakteryzują się świetnymi warunkami do uprawiania sportów wodnych.
Duży wpływ na charakter zabudowy miasta ma niewątpliwie okres wenecki. W
tym czasie miasto nosiło nazwę Isola di Spezzie czyli Wyspa Aromatów.
Rzeczywiście pachnące zioła, kwiaty, drzewka cytrusowe i laurowe wciąż
rozsiewają cudowne aromaty.
W końcu przyszedł czas na ostateczne pakowanie się, pożegnanie
wypoczynkowego raju w Tolo i wyruszenie w drogę powrotną do Polski.
Jednak wcześniej spędziliśmy jeszcze parę godzin w Koryncie, mieście
również bardzo mocno związanym ze św. Pawłem. Któż nie zna listów św. Pawła do
Koryntian, a zwłaszcza tego o miłości.
(…) Miłość
cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;(…)
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;(…)
W Koryncie św. Paweł przebywał ponad rok. Wiemy, że w ciągu tygodnia
pracował przy wyrobie namiotów, a w soboty głosił nowe nauki w synagodze. Nie
wszystkim to się podobało i Żydzi próbowali postawić Apostoła przed sądem.
Jednak nie naruszał swoim postępowaniem prawa rzymskiego, więc nie postawiono
mu zarzutów.
Obszar archeologicznych wykopalisk na terenie bogatego Koryntu jest
imponujący. Pozostałości z okresu rzymskiego to m.in. znajdująca się w centrum
Agora, świątynia Apollina czy też Droga Lechajońska.
Na środku rzymskiego forum zachowała się mównica, tzw. Bema, z której
miał przemawiać św. Paweł.
Nieopodal tego miejsca przygotowano miejsce do odprawiania liturgii. Tego dnia tam odprawiona została nasza codzienna msza święta. Było to przeżycie, którego na pewno nie zapomnimy.
Nieopodal tego miejsca przygotowano miejsce do odprawiania liturgii. Tego dnia tam odprawiona została nasza codzienna msza święta. Było to przeżycie, którego na pewno nie zapomnimy.
A nad wszystkim góruje Akrokorynt, samotny szczyt, na którym w
Starożytności znajdowała się świątynia Afrodyty.
Kapłanki posługujące w tej świątyni z lekceważeniem nazywa się córami Koryntu, co oznacza kobiety lekkich obyczajów. Jak twierdziła nasza przewodniczka, nie zawsze to jest sprawiedliwe, gdyż często kapłankami były kobiety wykształcone i ich rolą było towarzyszenie w spotkaniach, które dziś nazwalibyśmy biznesowymi. No ale fama poszła…
Kapłanki posługujące w tej świątyni z lekceważeniem nazywa się córami Koryntu, co oznacza kobiety lekkich obyczajów. Jak twierdziła nasza przewodniczka, nie zawsze to jest sprawiedliwe, gdyż często kapłankami były kobiety wykształcone i ich rolą było towarzyszenie w spotkaniach, które dziś nazwalibyśmy biznesowymi. No ale fama poszła…
Tego dnia mieliśmy w planie dojazd do Tessalonik, gdzie ponownie mamy nocować
w hotelu Filippos. Jednak zanim ruszyliśmy w podróż podjechaliśmy w okolice
Kanału Korynckiego. W czasach, gdy przebywał tam św. Paweł, kanału jeszcze nie
było, a statki pomiędzy zatokami Sarońską i Koryncką były transportowane lądem.
Pierwsze próby przebicia kanału podjęto około roku 67, natomiast ostatecznie
został przekopany w 1893 roku.
Dotarliśmy szczęśliwie do Tessalonik, kolejnego dnia do Nowego Sadu w Serbii,
a potem do Polski. Ten ostatni etap trwał niestety dość długo, gdyż aż 6 godzin
czekaliśmy w kolejce na granicy serbsko węgierskiej.
No cóż, wszystko trzeba cierpliwie znieść i nie zmąciło to wspaniałych wrażeń, jakich dostarczyła nasza pielgrzymka.
No cóż, wszystko trzeba cierpliwie znieść i nie zmąciło to wspaniałych wrażeń, jakich dostarczyła nasza pielgrzymka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz