Z całym przekonaniem stwierdzam, że ten prawdziwy,
najpiękniejszy wizerunek Jezusa Miłosiernego namalowany pod bezpośrednim
kierunkiem świętej siostry Faustyny Kowalskiej, pozostał w Wilnie…
W marcu było mi dane odwiedzić miejsce, gdzie właściwym
szacunkiem i czcią obraz namalowany przez
Eugeniusza Kazimirowskiego jest otoczony.
Ale do Wilna droga daleka, więc nasza podróż nie do końca
odpowiadała chronologii zdarzeń związanych z powstawaniem obrazu, z rodzeniem
się kultu Miłosierdzia Bożego oraz z ogromną rolą w tym względzie
błogosławionego księdza Michała Sopoćko. Urodzony 1 listopada 1888 roku w Nowosadach w powiecie oszmiańskim, ukończył seminarium wileńskie. Tam otrzymał święcenia kapłańskie i tam powrócił po studiach teologicznych w Warszawie. W swoim bardzo aktywnym życiu często Wilno opuszczał, jednak zawsze tam wracał. Niestety w 1945 roku został przez sowietów relegowany z Wilna do Białegostoku.
Pojechaliśmy więc do Białegostoku, gdzie Michał Sopoćko
spędził powojenne lata życia. W jego bogatym życiorysie dominujący rys pozostawiła służba
idei Miłosierdzia Bożego. Księdzu Sopoćko bez wątpienia przysługuje, obok św. Faustyny
Kowalskiej, zaszczytny tytuł Apostoła Miłosierdzia Bożego. Jako jej spowiednik
i kierownik duchowy z czasów wileńskich, zainspirowany jej objawieniami, oddał
się całkowicie szerzeniu prawdy i kultu Miłosierdzia Bożego. Opublikował szereg
dzieł o Miłosierdziu Bożym, zabiegał o ustanowienie święta, przyczynił się do
namalowania pierwszego obrazu Jezusa Najmiłosierniejszego Zbawiciela,
współtworzył Zgromadzenie Zakonne Sióstr Jezusa Miłosiernego.
Przy
ulicy Złotej w Białymstoku można zobaczyć stojący do dziś dom, w którym
mieszkał ksiądz Sopoćko.
Jednak
najistotniejsze jest miejsce, gdzie spędził ostatnie lata życia, czyli dom
sióstr Misjonarek przy ulicy Poleskiej i gdzie zmarł 15 lutego 1975 roku.
Koniecznie
trzeba też odwiedzić białostockie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, które jest
jedyne i niepowtarzalne. Jego oryginalność i specyficzność tkwi w tym, że jest
owocem i materialnym dowodem urzeczywistnienia marzeń i wieloletnich dążeń
księdza Michała Sopoćki, do wybudowania świątyni jako votum wdzięczności i
miejsca kultu Jezusa Miłosiernego. Świątynia rzeczywiście jest przepiękna.
Będąc
w Białymstoku nie można nie odwiedzić innej ważnej świątyni, a mianowicie Katedry p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii
Panny. Nieprawdopodobne dzieje obiektu stworzyły jego dzisiejszy kształt,
bardzo intrygujący. Historię tę zaczerpnęłam ze strony internetowej parafii.
„W 1788 roku parafia białostocka liczyła 4058 osób. Z czasem
jednak liczba katolickiej społeczności Białegostoku wzrosła i w 1839 roku
liczyła 8444 wiernych (wliczając również okoliczne wsie). Istniejący kościół
okazał się więc za mały i konieczna była jego rozbudowa. Wówczas jednak nie
uzyskano na to zgody od Generała - Gubernatora Wileńskiego. Później, gdy
starano się zorganizować nową parafię, wydarzenia związane z powstaniem
styczniowym definitywnie przekreśliły te plany. Dopiero staraniem proboszcza
Wilhelma Szwarca po 1890 roku budowa nowego kościoła stała się
realna. Początkowo całkiem poważnie rozważano usytuowanie kościoła na wzgórzu
św. Rocha i aby zyskać przychylność władz carskich nadania jemu wezwania św.
Mikołaja (tak jak panujący wówczas car). Niestety komisja budowlana
zauważyła trudności z realizacją tak dużego obiektu w tym miejscu i
ostatecznie gubernator nie wyraził zgody na jego realizację. Ostatecznie
po wielu zabiegach i staraniach udało się zrealizować przedsięwzięcie
spełniając warunek pozwalający jedynie na rozbudowę istniejącego kościoła. Rozbudowa trwająca
od 1900 do 1907 roku była dość nietypowa. Do małego kościółka dobudowano wielką
świątynię, ale w ten sposób spełniono warunek.”
Także tego
dnia nocować przyszło nam w jeszcze jednym pięknym miejscu na Podlasiu, a
mianowicie w Świętej Wodzie.
Poniżej bardzo wygodny Dom Pielgrzyma
Szkoda, że jednak tego marcowego dnia dość szybko
zapadał zmrok i nie można było zobaczyć tego miejsca w pełnej krasie.
Tereny
Świętej Wody, gdzie obecnie znajduje się Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej,
owiane są licznymi legendami sięgającymi czasów średniowiecza. Pierwsze udokumentowane uzdrowienie miało miejsce w 1719r., kiedy to ówczesny dzierżawca supraskiej papierni Bazyli Samotyja Lenczewski za sprawą wody z cudownego źródła został
uzdrowiony ze ślepoty. W akcie wdzięczności uzdrowiony szlachcic ufundował nad źródłem drewnianą kaplicę. W roku 1976 w miejsce drewnianej kaplicy unickiej została wzniesiona
kaplica prawosławna, przejęta przez Kościół rzymskokatolicki 30.11.1921r. Kaplica w wyniku działań wojennych uległa zniszczeniu. Została ona odbudowana w roku 1949 przez ks. Wacława Rabczyńskiego. W roku jubileuszowym na wzgórzu obok kościoła zaczęto stawiać krzyże wotywne i dziś już w krajobraz
wpisana jest „Góra Krzyży” z Jubileuszowym Krzyżem Pielgrzymów (o wysokości 25
m).
Wczesnym
rankiem wyruszamy w dalszą drogę. Przekraczamy Niemen, jedziemy wzdłuż Wilii, a
Wilno wita nas pięknym słońcem.
Dla niektórych to już kilkudziesiąty raz, dla
innych pierwszy, ale zachwyt jednakowy. Turysta z Polski, wpadający do Wilna na
krótko, głównie ogląda i zwiedza kościoły i cerkwie. Na nic się zdały działania
sowietów mające na celu upodlenie świątyń. Przerabiane na magazyny, muzea
socrealizmu, sale koncertowe czy nawet więzienia, powoli odzyskują
swój blask.
Zaczynamy
spacer po Wilnie od Bazyliki Archikatedralnej św. Stanisława i św. Władysława na Placu Katedralnym oczywiście.
Potem Kościół
św. Anny
Kościół św.
Michała Archanioła
Cerkiew
Piątnicka
Cerkiew św.
Mikołaja
Kościół św.
Kazimierza
Brama
Bazyliańska prowadząca do Klasztoru Bazylianów
Cerkiew św.
Ducha
Kościół św.
Teresy
No i oczywiście
Ostra Brama, bez odwiedzenia której żadna wizyta w Wilnie obejść się nie może. Kiedy już zbliżam się do łuku Ostrej Bramy ogarnia mnie wielkie wzruszenie,
a
gdy jestem już w kaplicy – emocji nie da się opisać. Zaś przeżycie niedzielnej Mszy Świętej w takim miejscu, to już naprawdę coś niesamowitego!
Będąc przed cudownym obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej niemal zawsze w myślach recytuję
fragment Inwokacji z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, której uczyłam się w dzieciństwie:
„Panno święta, co Jasnej
bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem,
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.”
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem,
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.”
No i niemożliwe jest bycie w
Wilnie i nie dreptanie śladami naszego Wieszcza Adama Mickiewicza.
Odwiedzamy więc miejsce,
gdzie mieszkał w czasie swojego urlopu zdrowotnego
zaglądamy do, dzisiaj
niestety umownej, celi Konrada z III części Dziadów.
Mniej z Wilnem związany jest
Juliusz Słowacki, ale jego śladów też nie można pominąć. Poniżej dom, w którym
mieszkał.
I w ogóle Wilno jest
przepiękne! Warto wypić gorącą czekoladę na Starym Mieście.
W lokalu jest kącik, gdzie
wszystko zrobione jest z prawdziwej czekolady. Moja wnusia sprawdziła :)
Zachwycają pomysłem wystawy
sklepowe i chciałoby się tutaj zostać co najmniej na pół roku, żeby wszystko
dokładnie obejrzeć.
Kierujemy nasze kroki do miejsca, gdzie powstawał Obraz Jezusa Miłosiernego.
Po drodze mijamy Kościół Najświętszego Serca Jezusa zamieniony przez sowietów w więzienie
(funkcjonowało do 2008 roku)
To w Wilnie właśnie udało się
siostrze Faustynie przekonać swojego spowiednika księdza Sopoćko do uwierzenia
w prawdziwość cudownych objawień. Poradził
jej prowadzenie dzienniczka, a następnie w 1934 roku zorganizował miejsce,
gdzie mógł powstać zlecony przez Jezusa obraz. Nie było to trudne, gdyż ksiądz
Sopoćko mieszkał w domu, w którym profesor Eugeniusz Kazimirowski, artysta
malarz, miał również mieszkanie i pracownię.
Tam przychodziła siostra Faustyna i wspólnie pracowali nad wielkim dziełem.
Malowanie trwało około pół roku.
„Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz,
z podpisem: Jezu, ufam Tobie” (Dz. 47).
z podpisem: Jezu, ufam Tobie” (Dz. 47).
Podyktowany napis, który stanowi istotny element obrazu, ks.
Sopoćko wykonał na dodatkowej płycie i umieścił na ramie pod obrazem. Następnie
na wyraźne żądanie Pana Jezusa, przekazane przez siostrę Faustynę, ks. Sopoćko
rozpoczął starania o zawieszenie obrazu w kościele pw. Św. Michała w Wilnie,
gdzie był rektorem. W wyniku tego, 4 kwietnia 1937 r. za zgodą metropolity
wileńskiego abp Romualda Jałbrzykowskiego obraz Najmiłosierniejszego
Zbawiciela, po pozytywnej opinii rzeczoznawców, został zawieszony obok głównego
ołtarza w kościele p.w. Św. Michała, gdzie wierni przez około jedenaście lat
otaczali go należną mu wielką czcią. Chcących przypomnieć sobie dalsze losy
obrazu zapraszam na stronę:
Obecnie w tym miejscu znajduje się Zgromadzenie Sióstr
Jezusa Miłosiernego, a w pracowni na parterze urządzono Kaplicę św. Faustyny.
Bogata w wydarzenia, słoneczna niedziela w Wilnie dobiegła
końca. Kolejnego dnia czekały na nas nowe przeżycia.
Pierwsze zaskoczenie to… zimno i śnieg w Wilnie. Tego dnia
mieliśmy w planie krótkie odwiedzenie słynnego cmentarza na Rossie.
Przyprószona śniegiem nekropolia wyglądała wyjątkowo, choć smutek budziło jej
wielkie jednak zaniedbanie.
Chwila zadumy przy grobie matki marszałka Piłsudskiego,
gdzie spoczywa także jego serce.
Potem
zwiedzanie kościoła świętych Piotra i Pawła na Antokolu
i powrót do
zasadniczego celu naszej wizyty w Wilnie, czyli miejsc związanych ze św. siostrą Faustyną. Kiedy dostała skierowanie do Wilna, zamieszkała w nieco nietypowym klasztorze. Nie był to jednolity budynek sakralny, a niewielkie drewniane domki rozstawione na posesji na Antokolu. W czasach sowieckich większość domków została zburzona i postawiono tam Dom Dziecka. Jakimś cudem jeden ocalał i dziś mieści się w nim niewielkie muzeum. Możemy zobaczyć celę, którą prawdopodobnie zamieszkiwała siostra Faustyna po przybyciu do Wilna. Nawet jeżeli nie jest to ten autentyczny domek, to jego wystrój jest na pewno taki sam, jakim zastała go święta dziś siostra.
Z domku siostry Faustyny pojechaliśmy do obecnego Sanktuarium
Miłosierdzia Bożego, gdzie po wielu perypetiach ostatecznie znalazł swoje
miejsce obraz Jezusa Najmiłosierniejszego.
Po
uczestniczeniu we Mszy Świętej była jeszcze okazja wejść na krótko do
pobliskiego kościoła św. Ducha,
a potem już
krótka wycieczka do Kowna, w okresie międzywojennym stolicy niepodległej w tym
czasie Litwy. W Kownie wystarczyło czasu na mały spacer, kawę, na wczucie się w
specyficzną atmosferę tego bogatego w historię miejsca.
Kolejny dzień na Litwie to
już niestety powrót. Na szczęście po drodze zaplanowany był postój w ogromnie
ważnej historycznie miejscowości Troki.
W historii Litwy Troki, jako była stolica, zajmują ważne miejsce. Miasto
jest symbolem rozkwitu Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz dumą wszystkich
mieszkańców kraju. Pierwsza wzmianka o Trokach – ojczyźnie Witolda Wielkiego
– pochodzi z kronik niemieckich z 1337 roku. W XIII-XIV wieku z inicjatywy
wielkiego księcia litewskiego Kiejstuta i jego syna Witolda, którzy docenili
strategiczne usytuowanie tego miejsca, nad jeziorem Galwe zbudowano potężny
zamek obronny.
Zamek, zbudowany pośród malowniczego ciągu jezior, stał się jedną z rezydencji władców litewskich i królów polskich.
Zamek, zbudowany pośród malowniczego ciągu jezior, stał się jedną z rezydencji władców litewskich i królów polskich.
Wielokrotnie odnawiany zamek powoli
zmieniał swoje oblicze. W roku 1953 podjęto szeroki program prac
remontowo-konserwatorskich. W 1962 r. odbudowano centralny gmach, a w 1987 r.
odtworzono przedzamcze.
Ważniejszym może niż zamek jest w
Trokach kościół parafialny p.w. Nawiedzenia Najświętszej
Maryi Panny znajdujący się na wzniesieniu w obrębie półwyspu, na którym leży. Wyjątkowy
jest zarówno rozmach budowli kościoła, jak i jego historia: w żadnym momencie
dziejowym nie został zamknięty, przekazany przedstawicielom innego wyznania czy
wykorzystywany niezgodnie ze swym sakralnym przeznaczeniem. Dzisiaj świątynia
trocka jest unikalnym pomnikiem wiary na Litwie i zabytkiem jej kultury, gdzie
zachowało się wielowarstwowe, gromadzone przez sześć wieków dziedzictwo dziejów
Kościoła i sztuki sakralnej. Jednak to nie wartościowe dzieła artystyczne w
pierwszej kolejności przyciągają tu pielgrzymów, ale przede wszystkim łaskami
słynący obraz Najświętszej Maryi Panny – najstarsze na Litwie przedstawienie
Matki Boskiej.
Od XIV wieku w północnej części
Trok mieszkają Karaimi (jedna z mniejszości narodowych Litwy), których na
tereny Litwy z Krymu sprowadził wielki książę litewski Witold. Kiedyś stanowili
jego straż. Witold pozwolił im wznosić swoje świątynie, zakładać rodziny,
zachować tradycje religijne i narodowe. Obecnie w Trokach mieszka około 60
przedstawicieli tej narodowości. Mają oni swoją świątynię kienesę (dom
modlitwy) i szkołę.
Prowadzą także restaurację “Senoji Kibininė” serwującą dania
karaimskie. Najpopularniejsze wśród nich są tzw. kibiny.
To trocki specjał (rodzaj
pierogów) z soczystym nadzieniem z siekanego mięsa baraniego, wieprzowego,
drobiu lub warzyw.
Nasz pobyt na Litwie miał jeszcze
jeden ważny aspekt, a mianowicie podtrzymanie przyjaznych więzi z wciąż
żyjącymi tam Polakami. Polacy z Wileńszczyzny uważają, a nawet o tym śpiewają,
że "nie żyjemy na obczyźnie, tu Ojczyzna nasza jest". Tego poczucia
przynależności narodowej możemy im my, mieszkający w granicach Polski,
pozazdrościć.
Gimnazjum nr 1 z Chorzowa od 2002
roku pielęgnuje przyjazne kontakty ze szkołą polską zlokalizowaną w położonej
20 km od Wilna miejscowości Mejszagoła.
Byliśmy gośćmi tej szkoły, przyjętymi tak bardzo serdecznie, że wzruszenie zapierało dech w piersi. Wizyta była krótka, ale starczyło czasu na wysłuchanie koncertu szkolnego chóru, zwiedzenie szkoły, porozmawianie z bardzo grzecznymi i dobrze ułożonymi uczniami oraz serdeczny poczęstunek.
Byliśmy gośćmi tej szkoły, przyjętymi tak bardzo serdecznie, że wzruszenie zapierało dech w piersi. Wizyta była krótka, ale starczyło czasu na wysłuchanie koncertu szkolnego chóru, zwiedzenie szkoły, porozmawianie z bardzo grzecznymi i dobrze ułożonymi uczniami oraz serdeczny poczęstunek.
Uczniowie dostali od uczestników
naszej grupy polskie słodycze i artykuły szkolne, których nigdy za wiele.
Pomimo trudności stawianych niestety przez
władze litewskie, szkoła wciąż ma się dobrze, utrzymuje wysoki poziom,
choć wszystkie państwowe egzaminy uczniowie muszą zdawać w języku litewskim. Bez problemu
przechodzą z litewskiego na polski, a ten polski jest wzorowy i do tego kresowo
śpiewny. Przepiękny!
Z Mejszagołą związana jest także
postać księdza prałata Józefa Obrembskiego, który od 1950 roku sprawował
obowiązki proboszcza w tejże parafii. Urodzony 1906 roku na Ziemi Łomżyńskiej
całe życie poświęcił pracy duszpasterskiej na Wileńszczyźnie. Do końca życia, a
dożył wieku sędziwego 105 lat, mieszkał w skromnym domku przy kościele. Mimo zakazów prowadził działalność duszpasterską: katechezę
wśród dzieci, udzielał sakramentów świętych (również potajemnie), jeździł po
kolędzie, odwiedzał chorych. Wielokrotnie był przesłuchiwany przez
funkcjonariuszy sowieckiej służby bezpieczeństwa.
Władze regionu wileńskiego nadały mu tytuł Honorowego
Obywatela Rejonu Wileńskiego. W 2008 otrzymał z rąk ambasadora Janusza Skolimowskiego pierwszą na Litwie Kartę Polaka. 19 marca 2007 roku Szkole Średniej w Mejszagole uroczyście nadano imię ks.
Józefa Obrembskiego.
O zacnym prałacie Obrembskim mówi Dyrektor Szkoły, Pani Alfreda Jankowska:
Na zakończenie coś w języku litewskim :) ...
Na zakończenie coś w języku litewskim :) ...
... i coś od serca :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz