poniedziałek, 11 kwietnia 2016

W drodze do Wilna

Z całym przekonaniem stwierdzam, że ten prawdziwy, najpiękniejszy wizerunek Jezusa Miłosiernego namalowany pod bezpośrednim kierunkiem świętej siostry Faustyny Kowalskiej, pozostał w Wilnie…


W marcu było mi dane odwiedzić miejsce, gdzie właściwym szacunkiem i czcią obraz namalowany przez  Eugeniusza Kazimirowskiego jest otoczony.

Ale do Wilna droga daleka, więc nasza podróż nie do końca odpowiadała chronologii zdarzeń związanych z powstawaniem obrazu, z rodzeniem się kultu Miłosierdzia Bożego oraz z ogromną rolą w tym względzie błogosławionego księdza Michała Sopoćko. Urodzony 1 listopada 1888 roku w Nowosadach w powiecie oszmiańskim, ukończył seminarium wileńskie. Tam otrzymał święcenia kapłańskie i tam powrócił po studiach teologicznych w Warszawie. W swoim bardzo aktywnym życiu często Wilno opuszczał, jednak zawsze tam wracał. Niestety w 1945 roku został przez sowietów relegowany z Wilna do Białegostoku. 
Pojechaliśmy więc do Białegostoku, gdzie Michał Sopoćko spędził powojenne lata życia. W jego bogatym życiorysie dominujący rys pozostawiła służba idei Miłosierdzia Bożego. Księdzu Sopoćko bez wątpienia przysługuje, obok św. Faustyny Kowalskiej, zaszczytny tytuł Apostoła Miłosierdzia Bożego. Jako jej spowiednik i kierownik duchowy z czasów wileńskich, zainspirowany jej objawieniami, oddał się całkowicie szerzeniu prawdy i kultu Miłosierdzia Bożego. Opublikował szereg dzieł o Miłosierdziu Bożym, zabiegał o ustanowienie święta, przyczynił się do namalowania pierwszego obrazu Jezusa Najmiłosierniejszego Zbawiciela, współtworzył Zgromadzenie Zakonne Sióstr Jezusa Miłosiernego.

Przy ulicy Złotej w Białymstoku można zobaczyć stojący do dziś dom, w którym mieszkał ksiądz Sopoćko.


Jednak najistotniejsze jest miejsce, gdzie spędził ostatnie lata życia, czyli dom sióstr Misjonarek przy ulicy Poleskiej i gdzie zmarł 15 lutego 1975 roku.














Koniecznie trzeba też odwiedzić białostockie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, które jest jedyne i niepowtarzalne. Jego oryginalność i specyficzność tkwi w tym, że jest owocem i materialnym dowodem urzeczywistnienia marzeń i wieloletnich dążeń księdza Michała Sopoćki, do wybudowania świątyni jako votum wdzięczności i miejsca kultu Jezusa Miłosiernego. Świątynia rzeczywiście jest przepiękna.














Będąc w Białymstoku nie można nie odwiedzić innej ważnej świątyni, a mianowicie Katedry p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Nieprawdopodobne dzieje obiektu stworzyły jego dzisiejszy kształt, bardzo intrygujący. Historię tę zaczerpnęłam ze strony internetowej parafii.
W 1788 roku parafia białostocka liczyła 4058 osób. Z czasem jednak liczba katolickiej  społeczności Białegostoku wzrosła i w 1839 roku liczyła 8444 wiernych (wliczając również okoliczne wsie). Istniejący kościół okazał się więc za mały i konieczna była jego rozbudowa. Wówczas jednak nie uzyskano na to zgody od Generała - Gubernatora Wileńskiego.  Później, gdy starano się zorganizować nową parafię, wydarzenia związane z powstaniem styczniowym definitywnie przekreśliły te plany. Dopiero staraniem proboszcza Wilhelma Szwarca po 1890 roku  budowa nowego kościoła stała się realna. Początkowo całkiem poważnie rozważano usytuowanie kościoła na wzgórzu św. Rocha i aby zyskać przychylność władz carskich nadania jemu wezwania św. Mikołaja (tak jak panujący wówczas car).  Niestety komisja budowlana zauważyła trudności z realizacją tak dużego obiektu w tym miejscu i ostatecznie gubernator nie wyraził zgody na jego realizację. Ostatecznie po wielu zabiegach i staraniach udało się zrealizować przedsięwzięcie spełniając warunek pozwalający jedynie na rozbudowę istniejącego kościoła. Rozbudowa trwająca od 1900 do 1907 roku była dość nietypowa. Do małego kościółka dobudowano wielką świątynię, ale w ten sposób spełniono warunek.”











Także tego dnia nocować przyszło nam w jeszcze jednym pięknym miejscu na Podlasiu, a mianowicie w Świętej Wodzie.

Poniżej bardzo wygodny Dom Pielgrzyma 


Szkoda, że jednak tego marcowego dnia dość szybko zapadał zmrok i nie można było zobaczyć tego miejsca w pełnej krasie.





Tereny Świętej Wody, gdzie obecnie znajduje się Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej, owiane są licznymi legendami  sięgającymi czasów średniowiecza. Pierwsze udokumentowane uzdrowienie miało miejsce w 1719r., kiedy to ówczesny dzierżawca supraskiej papierni Bazyli Samotyja Lenczewski za sprawą wody z cudownego źródła został uzdrowiony ze ślepoty. W akcie wdzięczności uzdrowiony szlachcic ufundował nad źródłem drewnianą kaplicę. W roku 1976 w miejsce drewnianej kaplicy unickiej została wzniesiona kaplica prawosławna, przejęta przez Kościół rzymskokatolicki 30.11.1921r. Kaplica w wyniku działań wojennych uległa zniszczeniu. Została ona odbudowana w roku 1949 przez ks. Wacława Rabczyńskiego. W roku jubileuszowym na wzgórzu obok kościoła zaczęto stawiać krzyże wotywne i dziś już w krajobraz wpisana jest „Góra Krzyży” z Jubileuszowym Krzyżem Pielgrzymów (o wysokości 25 m).



Wczesnym rankiem wyruszamy w dalszą drogę. Przekraczamy Niemen, jedziemy wzdłuż Wilii, a Wilno wita nas pięknym słońcem. 


Dla niektórych to już kilkudziesiąty raz, dla innych pierwszy, ale zachwyt jednakowy. Turysta z Polski, wpadający do Wilna na krótko, głównie ogląda i zwiedza kościoły i cerkwie. Na nic się zdały działania sowietów mające na celu upodlenie świątyń. Przerabiane na magazyny, muzea socrealizmu, sale koncertowe czy nawet więzienia, powoli odzyskują swój blask.
Zaczynamy spacer po Wilnie od Bazyliki Archikatedralnej św. Stanisława i św. Władysława na Placu Katedralnym oczywiście.






Potem Kościół św. Anny


Kościół św. Michała Archanioła


Cerkiew Piątnicka


Cerkiew św. Mikołaja


Kościół św. Kazimierza


Brama Bazyliańska prowadząca do Klasztoru Bazylianów


Cerkiew św. Ducha




Kościół św. Teresy


No i oczywiście Ostra Brama, bez odwiedzenia której żadna wizyta w Wilnie obejść się nie może. Kiedy już zbliżam się do łuku Ostrej Bramy ogarnia mnie wielkie wzruszenie, 


a gdy jestem już w kaplicy – emocji nie da się opisać. Zaś przeżycie niedzielnej Mszy Świętej w takim miejscu, to już naprawdę coś niesamowitego! 




Będąc przed cudownym obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej niemal zawsze w myślach recytuję fragment Inwokacji z „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza, której uczyłam się w dzieciństwie:

„Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem,
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.”




No i niemożliwe jest bycie w Wilnie i nie dreptanie śladami naszego Wieszcza Adama Mickiewicza.
Odwiedzamy więc miejsce, gdzie mieszkał w czasie swojego urlopu zdrowotnego












zaglądamy do, dzisiaj niestety umownej, celi Konrada z III części Dziadów.







Mniej z Wilnem związany jest Juliusz Słowacki, ale jego śladów też nie można pominąć. Poniżej dom, w którym mieszkał.


I w ogóle Wilno jest przepiękne! Warto wypić gorącą czekoladę na Starym Mieście.


W lokalu jest kącik, gdzie wszystko zrobione jest z prawdziwej czekolady. Moja wnusia sprawdziła :)




Zachwycają pomysłem wystawy sklepowe i chciałoby się tutaj zostać co najmniej na pół roku, żeby wszystko dokładnie obejrzeć.






Kierujemy nasze kroki do miejsca, gdzie powstawał Obraz Jezusa Miłosiernego. Po drodze mijamy Kościół Najświętszego Serca Jezusa zamieniony przez sowietów w więzienie (funkcjonowało do 2008 roku)


To w Wilnie właśnie udało się siostrze Faustynie przekonać swojego spowiednika księdza Sopoćko do uwierzenia w prawdziwość  cudownych objawień. Poradził jej prowadzenie dzienniczka, a następnie w 1934 roku zorganizował miejsce, gdzie mógł powstać zlecony przez Jezusa obraz. Nie było to trudne, gdyż ksiądz Sopoćko mieszkał w domu, w którym profesor Eugeniusz Kazimirowski, artysta malarz,  miał również mieszkanie i pracownię. Tam przychodziła siostra Faustyna i wspólnie pracowali nad wielkim dziełem. Malowanie trwało około pół roku.

„Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz,
z podpisem: Jezu, ufam Tobie” (Dz. 47).

Podyktowany napis, który stanowi istotny element obrazu, ks. Sopoćko wykonał na dodatkowej płycie i umieścił na ramie pod obrazem. Następnie na wyraźne żądanie Pana Jezusa, przekazane przez siostrę Faustynę, ks. Sopoćko rozpoczął starania o zawieszenie obrazu w kościele pw. Św. Michała w Wilnie, gdzie był rektorem. W wyniku tego, 4 kwietnia 1937 r. za zgodą metropolity wileńskiego abp Romualda Jałbrzykowskiego obraz Najmiłosierniejszego Zbawiciela, po pozytywnej opinii rzeczoznawców, został zawieszony obok głównego ołtarza w kościele p.w. Św. Michała, gdzie wierni przez około jedenaście lat otaczali go należną mu wielką czcią. Chcących przypomnieć sobie dalsze losy obrazu zapraszam na stronę: 
Obecnie w tym miejscu znajduje się Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego, a w pracowni na parterze urządzono Kaplicę św. Faustyny.







Bogata w wydarzenia, słoneczna niedziela w Wilnie dobiegła końca. Kolejnego dnia czekały na nas nowe przeżycia.
Pierwsze zaskoczenie to… zimno i śnieg w Wilnie. Tego dnia mieliśmy w planie krótkie odwiedzenie słynnego cmentarza na Rossie. Przyprószona śniegiem nekropolia wyglądała wyjątkowo, choć smutek budziło jej wielkie jednak zaniedbanie.








Chwila zadumy przy grobie matki marszałka Piłsudskiego, gdzie spoczywa także jego serce.


Potem zwiedzanie kościoła świętych Piotra i Pawła na Antokolu












i powrót do zasadniczego celu naszej wizyty w Wilnie, czyli miejsc związanych ze św. siostrą Faustyną. Kiedy dostała skierowanie do Wilna, zamieszkała w nieco nietypowym klasztorze. Nie był to jednolity budynek sakralny, a niewielkie drewniane domki rozstawione na posesji na Antokolu. W czasach sowieckich większość domków została zburzona i postawiono tam Dom Dziecka. Jakimś cudem jeden ocalał i dziś mieści się w nim niewielkie muzeum. Możemy zobaczyć celę, którą prawdopodobnie zamieszkiwała siostra Faustyna po przybyciu do Wilna. Nawet jeżeli nie jest to ten autentyczny domek, to jego wystrój jest na pewno taki sam, jakim zastała go święta dziś siostra.






Z domku siostry Faustyny pojechaliśmy do obecnego Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, gdzie po wielu perypetiach ostatecznie znalazł swoje miejsce obraz Jezusa Najmiłosierniejszego.








Po uczestniczeniu we Mszy Świętej była jeszcze okazja wejść na krótko do pobliskiego kościoła św. Ducha,


a potem już krótka wycieczka do Kowna, w okresie międzywojennym stolicy niepodległej w tym czasie Litwy. W Kownie wystarczyło czasu na mały spacer, kawę, na wczucie się w specyficzną atmosferę tego bogatego w historię miejsca.






















Kolejny dzień na Litwie to już niestety powrót. Na szczęście po drodze zaplanowany był postój w ogromnie ważnej historycznie miejscowości Troki. 






W historii Litwy Troki, jako była stolica, zajmują ważne miejsce. Miasto jest symbolem rozkwitu Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz dumą wszystkich mieszkańców kraju. Pierwsza wzmianka o Trokach – ojczyźnie Witolda Wielkiego – pochodzi z kronik niemieckich z 1337 roku. W XIII-XIV wieku z inicjatywy wielkiego księcia litewskiego Kiejstuta i jego syna Witolda, którzy docenili strategiczne usytuowanie tego miejsca, nad jeziorem Galwe zbudowano potężny zamek obronny.
Zamek, zbudowany pośród malowniczego ciągu jezior, stał się jedną z rezydencji władców litewskich i królów polskich. 
Wielokrotnie odnawiany zamek powoli zmieniał swoje oblicze. W roku 1953 podjęto szeroki program prac remontowo-konserwatorskich. W 1962 r. odbudowano centralny gmach, a w 1987 r. odtworzono przedzamcze.








Ważniejszym może niż zamek jest w Trokach kościół parafialny p.w. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny znajdujący się na wzniesieniu w obrębie półwyspu, na którym leży. Wyjątkowy jest zarówno rozmach budowli kościoła, jak i jego historia: w żadnym momencie dziejowym nie został zamknięty, przekazany przedstawicielom innego wyznania czy wykorzystywany niezgodnie ze swym sakralnym przeznaczeniem. Dzisiaj świątynia trocka jest unikalnym pomnikiem wiary na Litwie i zabytkiem jej kultury, gdzie zachowało się wielowarstwowe, gromadzone przez sześć wieków dziedzictwo dziejów Kościoła i sztuki sakralnej. Jednak to nie wartościowe dzieła artystyczne w pierwszej kolejności przyciągają tu pielgrzymów, ale przede wszystkim łaskami słynący obraz Najświętszej Maryi Panny – najstarsze na Litwie przedstawienie Matki Boskiej. 




Od XIV wieku w północnej części Trok mieszkają Karaimi (jedna z mniejszości narodowych Litwy), których na tereny Litwy z Krymu sprowadził wielki książę litewski Witold. Kiedyś stanowili jego straż. Witold pozwolił im wznosić swoje świątynie, zakładać rodziny, zachować tradycje religijne i narodowe. Obecnie w Trokach mieszka około 60 przedstawicieli tej narodowości. Mają oni swoją świątynię kienesę (dom modlitwy) i szkołę. 









Prowadzą także restaurację “Senoji Kibininė” serwującą dania karaimskie. Najpopularniejsze wśród nich są tzw. kibiny.
To trocki specjał (rodzaj pierogów) z soczystym nadzieniem z siekanego mięsa baraniego, wieprzowego, drobiu lub warzyw. 


Nasz pobyt na Litwie miał jeszcze jeden ważny aspekt, a mianowicie podtrzymanie przyjaznych więzi z wciąż żyjącymi tam Polakami. Polacy z Wileńszczyzny uważają, a nawet o tym śpiewają, że "nie żyjemy na obczyźnie, tu Ojczyzna nasza jest". Tego poczucia przynależności narodowej możemy im my, mieszkający w granicach Polski, pozazdrościć.


Gimnazjum nr 1 z Chorzowa od 2002 roku pielęgnuje przyjazne kontakty ze szkołą polską zlokalizowaną w położonej 20 km od Wilna miejscowości Mejszagoła.  



Byliśmy gośćmi tej szkoły, przyjętymi tak bardzo serdecznie, że wzruszenie zapierało dech w piersi. Wizyta była krótka, ale starczyło czasu na wysłuchanie koncertu szkolnego chóru, zwiedzenie szkoły, porozmawianie z bardzo grzecznymi i dobrze ułożonymi uczniami oraz serdeczny poczęstunek. 





Uczniowie dostali od uczestników naszej grupy polskie słodycze i artykuły szkolne, których nigdy za wiele.
Pomimo trudności stawianych niestety przez władze litewskie, szkoła wciąż ma się dobrze, utrzymuje wysoki poziom, choć wszystkie państwowe egzaminy uczniowie muszą zdawać w języku litewskim. Bez problemu przechodzą z litewskiego na polski, a ten polski jest wzorowy i do tego kresowo śpiewny. Przepiękny!



Z Mejszagołą związana jest także postać księdza prałata Józefa Obrembskiego, który od 1950 roku sprawował obowiązki proboszcza w tejże parafii. Urodzony 1906 roku na Ziemi Łomżyńskiej całe życie poświęcił pracy duszpasterskiej na Wileńszczyźnie. Do końca życia, a dożył wieku sędziwego 105 lat, mieszkał w skromnym domku przy kościele. Mimo zakazów prowadził działalność duszpasterską: katechezę wśród dzieci, udzielał sakramentów świętych (również potajemnie), jeździł po kolędzie, odwiedzał chorych. Wielokrotnie był przesłuchiwany przez funkcjonariuszy sowieckiej służby bezpieczeństwa.
Władze regionu wileńskiego nadały mu tytuł Honorowego Obywatela Rejonu Wileńskiego. W 2008 otrzymał z rąk ambasadora Janusza Skolimowskiego pierwszą na Litwie Kartę Polaka. 19 marca 2007 roku Szkole Średniej w Mejszagole uroczyście nadano imię ks. Józefa Obrembskiego.

O zacnym prałacie Obrembskim mówi Dyrektor Szkoły, Pani Alfreda Jankowska:



Na zakończenie coś w języku litewskim :) ...




... i coś od serca :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz