Pierwszy śnieg mamy już za sobą, a letnie
wyprawy wciąż nieuporządkowane. Najwyższy czas coś z tym zrobić. Tak więc do
dzieła!
A byliśmy tym razem bardzo daleko, bo aż na zachodnim krańcu Europy. Postawiliśmy oczywiście stopę na Cabo da Roca, najdalej na zachód wysuniętym punkcie geograficznym Europy.
Starożytni Rzymianie nazywali to miejsce Promontorium Magnum czyli Wielki Przylądek. Zanim Krzysztof Kolumb rzucił wyzwanie morzu i popłynął aby odkryć Amerykę, wierzono, że miejsce to jest końcem świata. Że dalej jest już tylko wielka woda…
A byliśmy tym razem bardzo daleko, bo aż na zachodnim krańcu Europy. Postawiliśmy oczywiście stopę na Cabo da Roca, najdalej na zachód wysuniętym punkcie geograficznym Europy.
Starożytni Rzymianie nazywali to miejsce Promontorium Magnum czyli Wielki Przylądek. Zanim Krzysztof Kolumb rzucił wyzwanie morzu i popłynął aby odkryć Amerykę, wierzono, że miejsce to jest końcem świata. Że dalej jest już tylko wielka woda…
Ale po kolei. Najważniejszym punktem tegorocznych
wakacji był niewątpliwie pobyt w portugalskiej Fatimie, połączony z krótkim
wypadem do Santiago de Compostela. Wygląda więc, że pielgrzymkowo. Jednak
zapewniam, że nie tylko!
11 lipca, po transferze na warszawskie
lotnisko, polecieliśmy do Lizbony. W
stolicy Portugalii byliśmy pod wieczór, więc tego dnia czekało nas już tylko
zakwaterowanie w hotelu nieopodal lotniska.
Wieczorny spacer pozwolił jedynie na mały rzut okiem na biznesową część
stolicy. Zwiedzanie Lizbony zaplanowane było na dzień następny.
Lizbona
jest największym miastem Portugalii, którego aglomeracja liczy około 2 600 000 mieszkańców. Miasto położone jest na
siedmiu wzgórzach przy ujściu rzeki Tag.
Czasu na zapoznanie się z
portugalską metropolią nie mieliśmy zbyt dużo, więc należało to zrobić
kompleksowo. Zaczęliśmy od punktu widokowego. Przed nami rozpościera się Park
Edwarda VII, potem pomnik Markiza de Pombal i dalej Aleja Wolności. Markiz Pombal, wraz z siedzącym u jego boku lwem, spogląda w stronę Tagu i na dzielnicę Baixa,
której odbudowę nadzorował po wielkim trzęsieniu ziemi.
Jednak zanim zajrzymy do dzielnicy Baixa, zwiedzimy kościół
św. Antoniego oraz znajdującą się na trasie słynnego żółtego tramwaju, Katedrę
Se.
Kościół świętego Antoniego w Lizbonie, po
portugalsku Igreja de Santo António de Lisboa, znajduje się w centrum Lizbony,
w dzielnicy Alfama. Jest on poświęcony świętemu Antoniemu z Lizbony, który
znany jest na całym świecie, jako św. Antonii z Padwy. Zgodnie z tradycją,
kościół św. Antoniego został zbudowany na miejscu, gdzie święty się urodził w roku
1195. Tradycja mówi, że kościół ufundowały dzieci, za sumy zebrane
za własnoręcznie wykonane ołtarzyki, które pozostawiały na progach domostw.
Zwyczaj ten powtarza się 13 czerwca - w dniu Świętego Antoniego.
Budowę świątyni pod wezwaniem Santa Maria
Maior de Lisboa górującej nad Alfamą nakazał pierwszy król Portugalii Dom Afonso
I Henriques. Budowę rozpoczęto w 1150 roku w miejscu dawnego meczetu. W
Katedrze znajdują się relikwie św. Wincentego, patrona Lizbony.
Spacerem docieramy na promenadę, z której można
podziwiać rzekę Tag,
A teraz już dzielnica Baixa, będąca tą
częścią Lizbony, która najbardziej ucierpiała na skutek trzęsienia ziemi w roku
1755. Składają się na nią dwa główne place Lizbony – plac Rossio oraz Plac
Comercio. Dzielnica Baixa jest jedną z najchętniej odwiedzanych części Lizbony.
Dzielnica rzeczywiście została odbudowana z wielkim rozmachem.
Przy jednym z kościołów zauważamy bardzo pomysłową toaletę publiczną z czasów dawnych :)
Przy jednym z kościołów zauważamy bardzo pomysłową toaletę publiczną z czasów dawnych :)
Ważnym punktem jest Plac Rossio ze względu na kolumnę, która stoi
pośrodku placu, a która przedstawia króla portugalskiego Pedro IV, jednocześnie
pierwszego cesarza Brazylii Pedro I.
Plac ten wyłożony jest charakterystyczną dla Portugalii kostką przypominającą
fale. Od północnej strony na Plac spogląda
Teatro National de Dona Maria II, z lat 40-tych XIX wieku.
Z dzielnicy Baixa przenosimy się w
najbardziej na zachód wysuniętą część Lizbony, czyli do Belem.
Tu trzeba koniecznie spojrzeć na Torre de Belem (Wieża Betlejemska), z pewnością najbardziej rozpoznawalna
budowla Lizbony. Wzniesiona została w latach 1515-1520 w stylu manuelińskim.
Świadczą o tym liczne detale architektoniczne, m.in. wieżyczki, łuki okien, balkony
i charakterystyczne motywy zdobnicze: przedstawiająca kulę ziemską rozeta
(symbol Manuela I Szczęśliwego) oraz krzyż Templariuszy, którzy odegrali ważną
rolę w portugalskich podbojach.
Następnie Mosteiro do Jeronimes (Klasztor i Kościół Hieronimów). Hieronimami określa się kongregacje żyjące
zgodnie z regułą św. Augustyna. Charakterystyczny dla nich jest biały habit i
czarny płaszcz.
Klasztor został wybudowany w latach 1502-1551 na
polecenie króla Manuela I Szczęśliwego po powrocie w 1501 roku Vasco da Gamy z
jego historycznego rejsu do Indii, by upamiętnić tę podróż.
Lizbona słynie nie tylko z przepięknych i ważnych
zabytków oraz atrakcji turystycznych, ale również z ciasteczek Pasteis de Belem, czyli popularnych w całej Portugalii
babeczek, których nazwa poza Belem to pasteis de nata. To właśnie w
dzielnicy Belem, według legendy, te ciasteczka się narodziły, a fabryka je
produkująca, ulokowana jest tuż obok Klasztoru Hieronimimów, i sprzedaje
ciasteczka Pasteis de Belem od 1837 roku. Niestety kolejka do słodkości
była tak długa, że trzeba się było zadowolić tylko zdjęciami.
Oglądamy
jeszcze Padrão dos Descobrimentos (Pomnik Odkrywców) - pomnik w kształcie
karaweli odsłonięty w 1960 w pięćsetną rocznicę śmierci Henryka Żeglarza (stoi
na czele ze statkiem w ręku),
oraz Ponte 25 de Abril (Most 25 kwietnia), otwarty 6
sierpnia 1966 roku, powiększony w roku 1999. Długość: 2 277 metrów, wysokość
wież 190 metrów, wysokość przęsła nad taflą wodną 70 metrów, most o 6 pasach
ruchu dla samochodów i 2 liniach kolejowych.
Opuszczamy przecudowną
Lizbonę, obiecując sobie koniecznie powrót do tego miasta i udajemy się w
kierunku Cabo da Roca. Miejsce okazuje się niezwykle interesujące. Tutaj… gdzie kończy się ziemia, a zaczyna
morze… – tak pisał o Przylądku Roca portugalski poeta Luis de
Camões. Cabo da Roca, jak wspominałam na początku, to najdalej na zachód wysunięty punkt Europy
kontynentalnej.
Nie jest to miejsce bezpieczne okazuje się. Niespełna
rok wcześniej, jak podawała portugalska prasa, „polskie małżeństwo spadło z klifu podczas wieczornego spaceru na
przylądku Cabo da Roca koło miasta Sintra na zachodzie Portugalii - donosi
tvn24.pl. Całe zdarzenie widziały ich dzieci! Rodzice byli w wieku ok. 40 lat,
od kilku lat mieszkali w Lizbonie. Ich dzieci mają 5 i 6 lat. Portugalskie
służby ratunkowe wydobyły ciała Polaków.”
My odwiedzamy
również wspomnianą Sintrę, a potem jedziemy dalej, w kierunku Fatimy, głównego
miejsca naszego stacjonowania.
W Sintrze udało się spróbować słynnych ciasteczek i... wpaść w nałóg ich jedzenia :)
W Fatimie
będziemy mieszkać w hotelu Vitoria. Hotel nowy, bardzo wygodny ze smaczną kuchnią.
Do bardzo urozmaiconej kolacji podają
białe i czerwone wino w dodatku :)
Kto miał ochotę
zdążył jeszcze na Różaniec Fatimski oraz uroczystą mszę międzynarodową
odprawianą w późny wieczór każdego 12 dnia miesiąca.
Zaskoczyły nas
temperatury portugalskie. Środek lipca, a wcale nie było tak gorąco, jak
oczekiwaliśmy. Wieczorem to było wręcz zimno, bo termometr wskazywał zaledwie
13 stopni!
W poniedziałek
po śniadaniu na pierwszy ogień Batalha - miasto i słynny Klasztor Dominikanów położone w dystrykcie
Leiria. Batalha liczy około 15 tysięcy
mieszkańców, a jej historia ściśle związana z opactwem rozpoczęła się w 1388
roku wraz z początkiem budowy zespołu klasztornego. Nazwa Batalha
wywodzi się od portugalskiego wyrazu oznaczającego bitwę - w domyśle zwycięską.
Mosteiro de Santa Maria da Victoria (Opactwo Matki Bożej Zwycięskiej) wpisane
na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO w 1983 roku jest symbolem dumy
narodowej Portugalczyków i demonstracją potęgi tronu Portugalii.
Zespół klasztorny w Batalha został ufundowany i wybudowany dla upamiętnienia zwycięskiej bitwy pod Aljubarrotą, w wyniku której Portugalia obroniła swoją niezależność od Kastylii.
Gospodarzami klasztoru od roku 1388 do 1834 roku, czyli do momentu kasaty zakonu byli Dominikanie. Budowa klasztoru trwała w latach 1385-1517 i objęła ramami czasowymi rządy 7 królów portugalskich. Pracami przy wznoszeniu kompleksu kierowało w tym okresie 15 architektów.
W roku 1907 uznano
klasztor za zabytek narodowy, w 1980 roku opactwo stało się muzeum.
Przyklasztorny Ogród Biblijny
... oraz Łucji
Miejsce spotkania dzieci z Aniołem, rok przed Objawieniami
Tego dnia w planie mieliśmy
jeszcze odwiedzenie dwóch malowniczych miejscowości położonych w pobliżu
Fatimy, czyli Ourém oraz Tomar.
Główną historyczną
atrakcją tej pierwszej jest potężny Zamek Ourém.
Jednak wspinając się malowniczymi
uliczkami do fortyfikacji mieliśmy kolejny dowód na to, że Portugalia nie bez
przyczyny nazwana jest ogrodem Europy. Pięknie kwitnące kwiaty dosłownie
zapierały dech w piersiach.
Fortyfikacje w Ourém istniały już za czasów muzułmańskiej dominacji.
Chrześcijanie odzyskali ten obszar w 1136 roku, a w 1178 król Portugalii Afonso
Henriques podarował włości swojej trzeciej córce księżniczce Teresie. Miasto
rozkwitło w XV wieku pod panowaniem hrabiego Afonso, który przebudował
staroświecki zamek wg mody włoskiej.
Należy przy tej okazji wspomnieć o legendzie powstania nazw miejscowości
Ourém oraz pobliskiej Fatimy. Historię tę opowiada brat Bernardino de Brito w
Kronice Zakonu Cystersów. Otóż chrześcijański rycerz Gonçalo Hermigues i jego towarzysze porwali w 1158 roku
mauretańską księżniczkę o imieniu Fatima. Rycerz zabrał Fatimę do małej wioski w niedawno utworzonym Królestwie
Portugalii, w górach Serra de Aire. Księżniczka zakochała się w rycerzu
i zdecydowała się zostać chrześcijanką,
przyjmując imię Oureana. Pobrali
się i księżniczka otrzymała w prezencie miasto, które nazwała Ourm. Nazwa pobliskiej Fatimy jest prawdopodobnie także związana z tą legendą.
Z kolei Tomar słynie przede wszystkim z położonego tu
zespołu klasztornego Convento de Cristo, portugalskiej
siedziby Templariuszy i Zakonu
Chrystusowego, będącego po części wzorcowym przykładem sztuki manuelińskiej. Klasztor
ten w 1983 roku został wpisany na listę
światowego dziedzictwa UNESCO.
W Tomarze co cztery lata
odbywa się święto ludowe Festa dos Tabuleiros. Mieliśmy
szczęście, że akurat w tym roku obchodzono to święto dokładnie poprzedniego
dnia, w niedzielę.
Festa dos Tabuleiros, czyli
Święto Koszy, należy do tych najbardziej
kolorowych i widowiskowych. Zarówno Tomar, jak i cała okolica, już kilka
tygodni wcześniej przygotowują się do tego barwnego wydarzenia. Festa dos
Tabuleiros to przede wszystkim mnóstwo kwiatów – zarówno tych
prawdziwych, jak i bibułkowych,
którymi ozdabia się całe miasteczko.
Przystrojone, kolorowe ulice, udekorowane balkony i okna oraz wielobarwne
girlandy wiszące tuż nad głowami – oto podstawowe elementy Święta Koszy. Jedną
z wielu atrakcji jest Ruas Populares
Ornamentadas, czyli konkurs na najpiękniejszą ulicę, Mieszkańcy
uliczek Tomar prześcigają się zatem w pomysłach. Mieliśmy okazję to
wszystko zobaczyć w pełnej krasie. W dodatku spokojnie, bez tłumów, bo
mieszkańcy najwyraźniej odsypiali wczorajsze święto.
Podczas obchodów Święta Koszy odbywają się także
widowiskowe procesje. W Cortejo dos
Tabuleiros bierze
udział 400 ubranych w białe suknie kobiet. Każda z nich niesie na głowie kosz,
z przymocowaną doń olbrzymią kwiatową konstrukcją. Na jej szczycie znajduje się
korona z białą gołębicą, która symbolizuje Ducha Świętego. Takie kwieciste
kosze ważą ok. 15 kg i są bardzo wysokie. Kobiety i dziewczęta znoszą jednak
dzielnie ten 4-godzinny pochód.
Święto Koszy to prawdopodobnie część pogańskiej
tradycji. Jego obecny kształt (na cześć Ducha Świętego), zapoczątkowała święta
królowa Izabela Aragońska.
Kolejny dzień miał upłynąć pod znakiem ponownego
spotkania z Oceanem Atlantyckim w coraz bardziej znanej perełce wypoczynkowej
Portugalii, w Nazaré. Planowane było nawet plażowanie nad wielką wodą.
Jednak pogoda nie dawała nadziei na zrealizowanie tego ostatniego planu, było
raczej mglisto i dość wietrznie.
Jednak zanim dotarliśmy do Nazaré, pojechaliśmy
do innego znanego w Portugalii miejsca, do Alcobaca. Słynące ze swojego
cysterskiego klasztoru miasto zlokalizowane jest w dolinie utworzonej przez dwie
rzeki: Rio Alcoa i Rio Baca i od nich wywodzi się nazwa Alcobaca.
Klasztor Cystersów, którzy przybyli do Portugalii w
1138 roku, ufundował w 1153 roku Afonso I Henriques dla upamiętnienia swojego
zwycięstwa nad Arabami pod Santarem w
1147 roku. Był także symbolicznym prezentem portugalskiego władcy dla opata
Bernarda z Clairvaux.
Opactwo szybko stało się ośrodkiem nauki, kultury,
polityki a nawet nowoczesnej agronomii. Już w 1269 roku uruchomiono szkołę
przyklasztorną, zaś tutejsza biblioteka rękopisów była jedną z największych w
Portugalii. Jednak opływający w bogactwa braciszkowie z upływem stuleci zaczęli
prowadzić ekstrawagancki i wystawny tryb życia. Upadek i zepsucie moralne nie
licowały z regułą cysterską. Klasztor tonął coraz głębiej w oparach wina i
rozpusty. W 1810 roku stacjonujące tu wojska francuskie zdewastowały kompleks i
wywiozły m.in. bibliotekę. Kolejne zniszczenia i grabież miały miejsce w czasie
wojny domowej w 1834 roku. Wtedy też usunięto stąd zakonników.
W należącym do zespołu klasztornego Kościele Matki
Bożej Zwycięskiej uwagę przyciągają grobowce słynnej i nieszczęśliwej pary
kochanków: Ines de Castro (1325-1355) i króla Pedro I (1320-1367) z XVI wieku.
Kościół jest największą średniowieczną budowlą sakralną na terenie Portugalii
(106 m długości i 20 m wysokości, licząc od wewnątrz) i był pierwszą gotycką
budowlą w tym kraju.
Współcześnie pocysterskie opactwo to nie tylko
historia. Stanowi ono „przytulisko” dla portugalskich artystów, którzy w
gotyckich wnętrzach prezentują swoje inspiracje zwane obecnie często
instalacjami. Ciekawe zjawisko…
A tutaj już Nazaré. Pięknie położony nad ujściem
rzeczki o tej samej nazwie, pomiędzy Cabo Carvoeiro i Cabo Mondego ośrodek
wypoczynkowy i kąpielisko morskie, sięga swymi korzeniami do maleńkiej osady
rybackiej istniejącej w tym miejscu od około 3 tysięcy lat (od czasów pobytu tu
Fenicjan).
Historyczna, pierwotna osada znajdowała się w O Sitio (obecne
Stare Miasto), położonym nad urwistym brzegiem, na wysokości przekraczającej
100 m n.p.m. Ta część jest pozostałością czasów, w których piraci algierscy,
francuscy, angielscy i holenderscy najeżdżali te okolice aż do wieku XIX. Dominuje tutaj Igreja de Nossa Senhora da Nazare,
kościół pierwotnie wzniesiony jako gotycki w 1377 roku, natomiast w XVIII wieku
został gruntownie przebudowany w stylu barokowym.
Z urwiska rozciąga się
przepiękny widok, m.in. na Praia da Nazaré, plażę, zalewaną wysokimi falami Oceanu
i ciągnącą się wzdłuż niej dzielnicę A Praia. Tu zjedliśmy posiłek, oczywiście
owoce morza!
Popołudnie tego pięknego
dnia, który zdołał się jednak rozpogodzić, spędziliśmy w uroczym miasteczku Óbidos. Początki
Óbidos (czyt. óbidusz), położonego 85 km na północ od Lizbony, sięgają 308
r. p.n.e., kiedy to Celtowie założyli tu niewielką osadę. Później nastali
Rzymianie, po których pozostały fragmenty forum, bazylika, archiwum miejskie, a
nawet sklepy. To oni nadali miastu dzisiejszą nazwę, wywodzącą się od
łacińskiego słowa oppidum, oznaczającego cytadelę lub ufortyfikowane miasto. W
średniowieczu przybyli tu Maurowie, którzy wznieśli na wzgórzu ogromny zamek, a
po rekonkwiście Óbidos przeszło w ręce chrześcijan, odbite w 1148 r. przez
króla Alfonsa I Zdobywcę.
Niezwykłość tego miejsca polega na tym, że można je
zwiedzać chodząc po murach obronnych. Wrażenie
niesamowite.
Będąc w Obidos koniecznie trzeba spróbować Ginja –
likieru podawanego w czekoladowych kieliszkach, a kto ma szczęście, może
trafić na Międzynarodowy Festiwal Czekolady organizowany corocznie w marcu. My
niestety przybyliśmy tutaj w lipcu :(
W miasteczku jest kościół Santa Maria, gdzie w 1441
roku odbył się ślub przyszłego króla Alfonsa V z jego kuzynką - Izabelą.
Nic nadzwyczajnego by w tym nie było, gdyby nie fakt, że pan młody miał 10 lat,
a pani młoda jedynie 8.
W tym
miejscu wypada przypomnieć, że nasza grupa cały czas nocuje w Fatimie, co rano
i wieczór spoglądając na Sanktuarium Maryjne.
Nadszedł więc dzień, kiedy
mieliśmy zaplanowane zwiedzanie miejsc związanych z Objawieniami Fatimskimi. Uważa się, że siła przesłań
związanych z tymi objawieniami stawia Sanktuarium na pierwszym miejscu wśród
sanktuariów maryjnych na świecie.
Fatima liczy obecnie 8 tysięcy
mieszkańców, a jego rozwój po 1917 roku i przekształcenie z rolniczej osady w
prężne miasteczko jest ściśle związany z Objawieniami. Prawa miejskie Fatima
otrzymała dopiero w 1977 roku. W 1929 roku powstał tutaj pierwszy hotel.
Dzisiaj funkcjonuje 15 domów zakonnych męskich i 67 domów zakonnych żeńskich.
Baza noclegowa dla pielgrzymów i turystów liczy 10 000 miejsc.
Przyklasztorny Ogród Biblijny
Po śniadaniu pojechaliśmy
naszym autokarem przede wszystkim do Aljustel, gdzie urodziły się dzieci,
którym objawiła się w 1917 roku Matka Boża. Kierunek wskazują figury pastuszków.
W Aljustel można zwiedzać domostwa Hiacynty i Franciszka...
... oraz Łucji
Mogliśmy zobaczyć tak ważne miejsce, jak Cova da Iria (Kotlina Pokoju), bo
tak nazywano pola należące do rodziny Łucji. Matka Boża objawiła się na
rosnącym tu dębie ostrolistym. Dzisiaj miejsca te uświęcone są stacjami Drogi
Krzyżowej, zatopionymi w zieleni pomnikami maryjnymi, kaplicami. Jest cicho i
dostojnie.
Miejsce spotkania dzieci z Aniołem, rok przed Objawieniami
Po powrocie do Fatimy, już
indywidualnie, zapoznaliśmy się bliżej z obiektami sakralnymi wchodzącymi w
skład Sanktuarium. Na ogromnym placu najważniejszym miejscem tej sakralnej
przestrzeni jest Kaplica Objawień, gdzie każdego roku od maja do października
około godziny 21 odbywa się nabożeństwo różańcowe połączone z procesją, w
której niesiona jest figura Matki Bożej.
Z prawej strony kaplicy wznosi się
raczej skromna neobarokowa Bazylika Matki Bożej Różańcowej. Jej budowę rozpoczęto
13 maja 1928 roku, zaś konsekracji dokonano 7 października 1953 roku. Niestety
nie mogliśmy obejrzeć wnętrza świątyni z powodu trwającego remontu. Dostępne
były tylko kaplice upamiętniające dwójkę świadków objawienia: Hiacyntę i
Franciszka.
Na placu sanktuaryjnym zobaczyć
można także Monument Przenajświętszego Serca Jezusowego z 1932 roku - w
centrum, Święty Krzyż w południowej części, który upamiętnia Rok Święty 1951,
pomnik Pawła VI, pomnik Piusa XII i Jana Pawła II oraz pomnik biskupa da Silvy.
Fragment muru berlińskiego ofiarowany jako wotum
6 czerwca 2004 roku zaczęto wznosić ogromny Igreja da S. Trindada (Kościół Świętej Trójcy) przy końcu Placu Sanktuarium. Kamień węgielny został podarowany przez Jana Pawła II, a był nim fragment grobu św. Piotra.
Kościół ma 95 m długości, 115 m szerokości i 20 m wysokości. Jego wnętrze jest nachylone amfiteatralnie, dzięki czemu ołtarz jest dobrze widoczny z każdego miejsca. W prezbiterium jest miejsce dla ok. 100 księży-koncelebransów i ok. 9000 dla wiernych. W kościele są 3 kaplice: Najświętszego Serca Jezusowego, Niepokalanego Serca Maryi i Zmartwychwstania Jezusa.
6 czerwca 2004 roku zaczęto wznosić ogromny Igreja da S. Trindada (Kościół Świętej Trójcy) przy końcu Placu Sanktuarium. Kamień węgielny został podarowany przez Jana Pawła II, a był nim fragment grobu św. Piotra.
Kościół ma 95 m długości, 115 m szerokości i 20 m wysokości. Jego wnętrze jest nachylone amfiteatralnie, dzięki czemu ołtarz jest dobrze widoczny z każdego miejsca. W prezbiterium jest miejsce dla ok. 100 księży-koncelebransów i ok. 9000 dla wiernych. W kościele są 3 kaplice: Najświętszego Serca Jezusowego, Niepokalanego Serca Maryi i Zmartwychwstania Jezusa.
W kaplicach
odprawiane są często Msze Święte dla przybywających do Fatimy grup
pielgrzymkowych. Część z nas miała okazję uczestniczyć we mszy pielgrzymów z Kamerunu.
Było to przeżycie pełne efektów wszelakich: kolor, śpiew, ruch i w ogóle pięknie.
Ogromne
wzruszenie ogarnia, gdy patrzy się na pielgrzymów posuwających się na
kolanach po specjalnie przygotowanej pętli prowadzącej od Kościoła Św. Trójcy
do Kaplicy Objawień oraz wokół niej. Najczęściej są to ludzie chorzy, których
wspierają najbliżsi. Tyle w tym nadziei i wiary…
Obok Kaplicy
Objawień znajduje się także specjalnie przygotowane miejsce, gdzie spala się świece lub woskowe odlewy dotkniętych chorobą części ciała. Taki panuje tutaj zwyczaj.
... oraz do wielokrotnie przebudowywanego Kościoła Św. Krzyża i spacerem zeszliśmy ze wzgórza przez Stare Miasto.
Bazylika Santa Maria la Mayor
Iglesia de la Peregrina
Stroje członków hiszpańskiej Świętej Inkwizycji
I jeszcze zdjęcia z miasta
Pomnik dwóch krawcowych żyjących w czasach generała Franco. Na znak protestu miały się ubierać bardzo kolorowo, a nie było to w tym okresie dobrze widziane.
Próbowałam jakoś artystycznie sfotografować remontowaną Katedrę Santiago :)
To ostatnie to już nie rzeźba :)
Z okien autokaru oglądamy Torre dos Clerigos i Igreja dos Clerigos (Wieżę i Kościół Kleryków). Barokowa wieża jest symbolem Porto. Panoramę Porto wraz ze słynną wieżą możemy podziwiać z placu katedralnego, który był kolejnym punktem naszego zwiedzania. Sama katedra wzniesiona została na przełomie XII i XIII wieku w stylu romańskim jako kościół obronny.
Wnętrze Katedry
Spacerem zeszliśmy do dzielnicy Ribeira, gdzie mogliśmy m. In. zobaczyć wspomniany wcześniej pomnik Henryka Żeglarza oraz dom, w którym się urodził.
Na kolejny dzień
zaplanowany został wyjazd do ważnej historycznie i współcześnie Coimbry. Miasto założyli Rzymianie i
nazwali je Eminium. Pozostawało jednak w cieniu sąsiedniej osady o nazwie
Conimbriga i od niej, dużo później, wzięło swoją nazwę - Coimbra. Po
upadku Rzymu miasto pozostawało pod panowaniem Swewów, Wizygotów, a potem
Arabów i zostało odzyskane przez chrześcijan w XI wieku. W 1139 roku pierwszy
król Portugalii Afonso I Henriques przeniósł tu z Guimaraes stolicę rodzącego
się państwa portugalskiego. Miasto pełniło tę rolę do 1256 roku.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od
Starego Klasztoru św. Klary, założyła święta Elżbieta Portugalska, żona króla
Dinisa. Z miejsca tego rozciąga się w całej okazałości panorama Coimbry
po drugiej strony rzeki Mondego.
W 1290 roku Coimbra stała się formalnie początkową
siedzibą pierwszego uniwersytetu w kraju. Do
tego uniwersytetu skierowaliśmy nasze pierwsze kroki.
Ten najstarszy w Portugalii
Uniwersytet stoi na wzgórzu Velha Alta. Kilkakrotnie był przenoszony do Lizbony
i powracał do Coimbry, aby wreszcie w 1537 roku zadomowić się tu na stałe w
budynkach Pałacu Królewskiego. Początkowo wykładano tu tylko teologię, medycynę
oraz prawo kanoniczne i cywilne. W XVIII stuleciu Markiz de Pombal rozszerzył
listę kierunków studiów. Symbolem Uniwersytetu jest Kozia Wieża.
Koza to dzwon o dziwacznym dźwięku, podobnym do beczenia tego zwierzęcia. Dzwon
ten zwoływał studentów na wykłady. Wieża ta to ex libris miasta. Jest widoczna
prawie z każdego miejsca w Coimbrze.
Zajrzeliśmy także do Starej Katedry...
... oraz do wielokrotnie przebudowywanego Kościoła Św. Krzyża i spacerem zeszliśmy ze wzgórza przez Stare Miasto.
Po drodze czekała nas niespodzianka.
Mieliśmy możliwość wysłuchania niedługiego, ale zachwycającego koncertu fado.
Fado, gatunek
muzyczny, który zapoczątkowany został w Portugalii, to melancholijna pieśń wykonywana przez jednego
wokalistę przy akompaniamencie dwóch gitar.
Nazywane jest czasami portugalskim bluesem.
Źródła potwierdzają jej istnienie dopiero od 1838 roku, lecz niektórzy
twierdzą, że ta smutna i nostalgiczna muzyka narodziła się już siedem wieków
wcześniej, gdy na Wzgórzu Zamkowym w Lizbonie mieszkali Arabowie. Pochodzenie słowa
nie jest do końca wyjaśnione. Fado ma wiele znaczeń i sensów. Może być
odczytywane na wiele sposobów. To zarówno przeznaczenie, jak i nieszczęście.
Tematem przewodnim pieśni jest przede wszystkim cierpienie tego, który śpiewa,
jednak gdzieś na dnie każdej pieśni czai się optymizm.
Istnieją dwa podstawowe
rodzaje klasycznego fado: fado z Lizbony (śpiewane zarówno przez mężczyzn jak i
kobiety) i śpiewane wyłącznie przez mężczyzn fado z Coimbry. I to ostatnie
potwierdzamy.
W tym momencie
konieczna jest informacja, iż w trasę do Coimbry wyruszyliśmy wraz z naszymi
bagażami, opuszczając wygodny hotel w Fatimie. Naszym punktem docelowym ma być
bowiem słynne hiszpańskie Santiago de Compostela. Santiago uważane jest za miejsce spoczynku
apostoła Jakuba Większego. Z tego powodu od wieków jest ono celem licznych
pielgrzymek, a europejskie szlaki, prowadzące do Santiago de Compostela,
nazywane są drogami św. Jakuba, często także po
hiszpańsku Camino de Santiago.
Myślę, że nie jestem
wyjątkiem, którego ciekawość Jakubowego szlaku została zainspirowana
debiutancką powieścią brazylijskiego pisarza Paulo Coelho o jednoznacznym
tytule (polskim) „Pielgrzym”.
W młodości Coelho poznał różne religie i praktyki duchowe. Był hippisem, podróżował, próbował wszystkiego i... głęboko w sercu chował marzenia o pisaniu. Przełomem w jego życiu była odbyta w 1968 r. pielgrzymka do hiszpańskiego sanktuarium Santiago de Compostela. "Mistyka tego miejsca wywołała we mnie taki wstrząs, że musiałem to opisać" - wspomina pisarz. Tak powstał Pielgrzym.
Wielu zapewne czytelników powieści powzięło podobny plan i wytrwale dąży do jego realizacji. Dla nas miał to być taki, na początek, rekonesans.
W młodości Coelho poznał różne religie i praktyki duchowe. Był hippisem, podróżował, próbował wszystkiego i... głęboko w sercu chował marzenia o pisaniu. Przełomem w jego życiu była odbyta w 1968 r. pielgrzymka do hiszpańskiego sanktuarium Santiago de Compostela. "Mistyka tego miejsca wywołała we mnie taki wstrząs, że musiałem to opisać" - wspomina pisarz. Tak powstał Pielgrzym.
Wielu zapewne czytelników powieści powzięło podobny plan i wytrwale dąży do jego realizacji. Dla nas miał to być taki, na początek, rekonesans.
Po przekroczeniu
granicy portugalsko – hiszpańskiej zatrzymaliśmy się na krótki postój w starym
galicyjskim miasteczku Pontevedra.
Bazylika Santa Maria la Mayor
W tej miejscowości, leżącej na jednym z Jakubowych
szlaków, można było zaopatrzyć się w symbol Camino, czyli muszle św.
Jakuba.
Iglesia de la Peregrina
Muszla jest symbolem wszystkich
pielgrzymów podążających Drogą Świętego Jakuba. Pielgrzymi
niosą ją na plecakach, na torbach
przytroczonych do rowerów, lub zawieszają na sznurze na szyi.
Muszlą świętego
Jakuba oznakowane są kamienie i żółte z
błękitnym tłem tablice wyznaczające trasę pielgrzymki.
Według jednej z legend
po męczeńskiej śmierci apostoła jego uczniowie: Atanazjusz i Teodozjusz, mieli
przewieźć jego ciało do Hiszpanii i pozostawić je w pobliżu Iria Flavia
(obecnie Pontevedra). W czasie przewożenia
ciała miało ono wpaść do wody. Uczniowie szybko wydobyli je na brzeg i
zauważyli, że oblepione zostało muszlami przegrzebków. Sprowadzone do
Iria Flavia relikwie świętego wkrótce zaginęły, a miejsce pochówku zostało
okryte tajemnicą. Dopiero po ośmiu wiekach od tamtych wydarzeń wyszła na
światło dzienne wiedza o miejscu grobowca apostoła. Około 813 roku miała się
wydarzyć niezwykła historia. Legenda opowiada o pustelniku Pelayo (Pelagiusz),
który zobaczył gwiazdy spadające na wzgórze. Tam odnaleziono grób świętego
męczennika, a ku jego czci wzniesiono kościół, wokół którego powstała osada
zwana Como Postolo (Jakub Apostoł) lub Campus Stellae (Pole Gwiazdy), później
przekształcone na Compostela.
Średniowieczny
Codex Calixtinus podkreślał znaczenie muszli pielgrzymiej, kształtem
przypominającej otwartą dłoń, mającą stanowić
symbol otwarcia na dobre dzieła.
Apostoł zyskał także przydomek Matamaros, czyli
„Pogromca Maurów”. To jego posłannictwu przypisywano zwycięstwo w mitycznej
bitwie pod Clavijo. Legenda głosi, że św. Jakub ukazał się na czele wojsk
chrześcijańskich na białym rumaku z mieczem w dłoni. Od tego miecza wywodzi się
Krzyż św. Jakuba, koloru czerwonego, którego ramiona przypominają głownię miecza.
Św. Jakub został otoczony wielką czcią i nazywany tytanem wiary. Stał się
pierwszym patronem Hiszpanii i Portugalii. Za swego patrona uznali go podróżni,
sieroty, hospicja, szpitale oraz pielgrzymi, a Santiago de Compostela, obok
Ziemi Świętej i Rzymu, stało się jednym z najczęściej odwiedzanych sanktuariów
chrześcijaństwa.
W Santiago zatrzymaliśmy się w bardzo wygodnym hotelu
na obrzeżach miasta i następnego dnia w godzinach dopołudniowych dotarliśmy na
plac przed Katedrą. Niestety jedna z wież jest ciągle w remoncie, co nie
pozwala na zrobienie efektownych zdjęć tej świętej budowli. Na placu słychać co
chwilę okrzyki radości grup pielgrzymkowych, które tutaj kończą szczęśliwie
swoją Camino. Oj zazdrość bierze… Ale może kiedyś i my dojdziemy tu pieszo?
Dużo wcześniej weszliśmy do Katedry, aby zająć sobie
siedzące miejsca na mszę, która odprawiana jest codziennie w samo południe.
Jeśli ktoś miał jakąś ważną sprawę, to mógł
ustawić się w kolejce do obejmowania św. Jakuba. Podobno jak się św. Jakuba
obejmie, to można potem prosić o wstawiennictwo w swej sprawie.
Oglądając wnętrze katedry Santiago nie można
nie zauważyć wielkiej srebrnej kadzielnicy – Botafumeiro.
Jest ona wykonana ze
srebra i waży ok. 60 kg. Kadzielnica pochodzi z dawnych czasów, w których
pielgrzymi nie za bardzo mieli warunki, by przed wejściem do świątyni
doprowadzić się do odpowiednio wysokiego poziomu higieny. Dzięki Botafumeiro
"naturalny zapach" pielgrzymów był mocno przygłuszony.
Dziś kadzielnicę
puszcza się w ruch tylko przy wielkich uroczystościach lub na specjalne
życzenie po złożeniu sowitej ofiary. Mieliśmy szczęście, że tego dnia w
Santiago gościła bardzo zamożna pielgrzymka z Australii i takie właśnie
życzenie miała.
Myślę, że ten znaleziony w necie film odda ogrom doznań jakie daje widok kadzielnicy w ruchu.
Po mszy był czas
na zwiedzanie Starego Miasta, okolicznościowej wystawy, zakupy pamiątek i
posiłek. W moim przypadku była to oczywiście paella, której fanką jestem od
pierwszego z nią spotkania podczas podróży do Katalonii kilka lat temu.
Stroje członków hiszpańskiej Świętej Inkwizycji
I jeszcze zdjęcia z miasta
Pomnik dwóch krawcowych żyjących w czasach generała Franco. Na znak protestu miały się ubierać bardzo kolorowo, a nie było to w tym okresie dobrze widziane.
Do hotelu
wróciliśmy pieszo, pokonując kawałek Jakubowego szlaku, choć w kierunku
odwrotnym.
Niestety nie możemy
dłużej gościć u Świętego Jakuba, musimy wracać do naszej bazy w Fatimie i
następnego dnia ruszać do Lizbony, na lotnisko.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się na dłuższy
postój w Porto, miejscu urodzenia słynnego Henryka Żeglarza. Henryk Żeglarz (1394-1460) wcale nie był żeglarzem. Był trzecim synem
portugalskiego króla Jana I Dobrego i Filipy Lancaster. Choć sam nie żeglował,
to był faktycznie twórcą potęgi floty portugalskiej. Organizował i finansował
jej rozwój, był inicjatorem kolejnych wypraw. Henryk Żeglarz był Wielkim
Mistrzem Zakonu Rycerzy Chrystusa. Miał dzięki temu możliwości inwestowania w
portugalskie wyprawy morskie. Była to zresztą bardzo opłacalna dla Portugalii
inwestycja. W Porto, w dzielnicy Ribeira, znajduje się pomnik, na którym Henryk
Żeglarz prawą ręką pokazuje kierunek zachodni (na morze), a lewą trzyma przy globusie.
Jednak kilkugodzinny pobyt w Porto rozpoczęliśmy od spaceru po parku - ogrodzie
João Chagas nieopodal Pałacu Sprawiedliwości. Park
został założony w XIX wieku. Z tego okresu pochodzi drzewostan oraz najstarsze
rzeźby ogrodowe. Nas bardzo zainteresowały postaci rozmieszczone na czterech
ławkach, a są to wykonane już w obecnym stuleciu posążki „Trzynastu śmiejących
się z siebie” rzeźbiarza Juana Muñoza.
To ostatnie to już nie rzeźba :)
Z kolei po
przeciwnej stronie ulicy znajduje się bardzo intrygujący pomnik portugalskiego
pisarza Camilo Castelo
Branco (1825-1890) trzymającego w ramionach nagą kochankę Anę Placido. Historia ich romansu była bardzo burzliwa i pełna
kontrowersji.
Z okien autokaru oglądamy Torre dos Clerigos i Igreja dos Clerigos (Wieżę i Kościół Kleryków). Barokowa wieża jest symbolem Porto. Panoramę Porto wraz ze słynną wieżą możemy podziwiać z placu katedralnego, który był kolejnym punktem naszego zwiedzania. Sama katedra wzniesiona została na przełomie XII i XIII wieku w stylu romańskim jako kościół obronny.
Wnętrze Katedry
Spacerem zeszliśmy do dzielnicy Ribeira, gdzie mogliśmy m. In. zobaczyć wspomniany wcześniej pomnik Henryka Żeglarza oraz dom, w którym się urodził.
Obejrzeliśmy
także wnętrze kościoła Świętego Franciszka (Igreja de São Francisco), który jest najwspanialszym gotyckim
zabytkiem i jedynym prezentującym ten styl kościołem w mieście. Jego wnętrze to drewniane rzeźby w całości pokryte
złotem.
Mieliśmy
także okazję pobuszować po sklepach zlokalizowanych w tej dzielnicy...
... i dokonać
zakupu wywodzącego się z doliny rzeki Duero słynnego trunku, czyli Porto.
Historia i sposób produkcji Porto są dosyć ciekawe. Jak większość wynalazków, wino to zostało stworzone z potrzeby chwili. Otóż w wieku XVII Francja była w stanie wojny z Anglią i embargo nałożone przez Anglików na wina francuskie stworzyło szansę na import win z Portugalii, z którą Anglia żyła w zgodzie od początku XVII wieku. W ten sposób importerzy angielscy udali się pierwszy raz po trunki do północnej Portugalii. Ale wina okazały się za słabe i nie wytrzymały trudów transportu. Dlatego postanowiono, że trunki będą magazynowane w beczkach po whiskey, stąd Porto jest winem wzmacnianym. Obecnie procenty tego trunku nie zależą już od beczki, a od producenta. Jednak smak Porto zachował swoją niepowtarzalność. W zależności od tego jak wino powstało możemy podzielić je na kilka kategorii. Najbardziej popularne z nich to Ruby, Tawny, White Port, Vintage, Crusted Port, Colheita i jeszcze kilka odmian.
Historia i sposób produkcji Porto są dosyć ciekawe. Jak większość wynalazków, wino to zostało stworzone z potrzeby chwili. Otóż w wieku XVII Francja była w stanie wojny z Anglią i embargo nałożone przez Anglików na wina francuskie stworzyło szansę na import win z Portugalii, z którą Anglia żyła w zgodzie od początku XVII wieku. W ten sposób importerzy angielscy udali się pierwszy raz po trunki do północnej Portugalii. Ale wina okazały się za słabe i nie wytrzymały trudów transportu. Dlatego postanowiono, że trunki będą magazynowane w beczkach po whiskey, stąd Porto jest winem wzmacnianym. Obecnie procenty tego trunku nie zależą już od beczki, a od producenta. Jednak smak Porto zachował swoją niepowtarzalność. W zależności od tego jak wino powstało możemy podzielić je na kilka kategorii. Najbardziej popularne z nich to Ruby, Tawny, White Port, Vintage, Crusted Port, Colheita i jeszcze kilka odmian.
Niewątpliwie
atrakcjami turystycznymi Porto są również jego mosty.
Szczególnie ważny jest Ponte D. Luis I, który łączy Porto z Vila Nova de Gaia. Zaprojektował go Belg Teofil Seyrig, uczeń Gustawa Eiffela. Ten dwukondygnacyjny most o długości 172 m i 44,6 m wysokości został otwarty w 1866 roku.
Szczególnie ważny jest Ponte D. Luis I, który łączy Porto z Vila Nova de Gaia. Zaprojektował go Belg Teofil Seyrig, uczeń Gustawa Eiffela. Ten dwukondygnacyjny most o długości 172 m i 44,6 m wysokości został otwarty w 1866 roku.
Nie można także
pominąć gratki dla fanów piłki nożnej, czyli stadionu FC Porto, który także widzieliśmy
jedynie z okien autokaru.
W sobotni wieczór
wróciliśmy do naszej znajomej Fatimy, gdzie ostatnią przed
powrotem noc spędziliśmy w pachnącym nowością apartamentowcu. Bardzo wygodny, polecam.
Następnego dnia
przejazd na lizbońskie lotnisko i pożegnanie skąpanej w słońcu Portugalii.
Trasę lotu można było obserwować na wysuwanych monitorkach i wydawało się, że
lecimy jakoś okrężnie.
W Warszawie okazało się, że nad Europą szalały silne
burze, które piloci musieli jakoś omijać. Właściwie to cudem wylądowaliśmy na
Okęciu, gdyż okazało się, że dokładnie pół godziny wcześniej skończyła się wielka
nawałnica, która poczyniła duże szkody w stolicy i okolicy.
Najwyraźniej Matka
Boska Fatimska nad nami czuwała!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz