wtorek, 18 lutego 2014

Malownicza Sycylia z Neapolem po drodze...

19 stycznia, w niedzielę wyruszyliśmy z Bytkowa w dość egzotyczną, jak na tę porę roku, podróż do Południowych Włoch. Najpierw przejazd na lotnisko w Pyrzowicach, potem lot do Neapolu i przeprawa na słoneczną Sycylię.





Na początek krótkie zwiedzanie Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w zlokalizowanych nieopodal Neapolu - Pompejach. Stare Pompeje zostały zasypane lawą w czasie wybuchu Wezuwiusza w 79 roku po narodzeniu Chrystusa. 1800 lat później nieopodal zaczęły wyrastać Nowe Pompeje - ściśle związane z tutejszą świątynią - Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej, dziełem błogosławionego Bartolo Longo.












Pewnego dnia siostra Maria Conetta de Litalla ofiarowała Bartłomiejowi Longo mocno zniszczony obraz Matki Bożej Różańcowej. Błogosławiony odnowił go w roku 1876 i umieścił w kościółku parafialnym w Pompejach. Od tej chwili w tym miejscu wydarzyło się wiele cudownych uzdrowień, a wierni otrzymywali liczne łaski. Od tego czasu też wyrosła tutaj piękna bazylika Matki Bożej Różańcowej, do której przybywają pielgrzymi z całego świata. Podczas jednego z objawień Matka Najświętsza powiedziała w tym miejscu nieuleczalnie chorej Fortunacie Agrelli, która błagała ją o przywrócenie zdrowia: Za każdym razem, gdy chcesz uzyskać ode mnie jakąś łaskę, odpraw na moją cześć 3 nowenny, odmawiając 15 tajemnic mojego Różańca, a potem odpraw trzy nowenny dziękczynne. Maryja objawiła też Fortunacie, że tytuł Królowa Różańca Świętego jest Jej najmilszy. Posłusznych słowom Matki Najświętszej było wielu. Mówią nam o tym liczne wota dziękczynne wokół Cudownego Obrazu Matki Bożej Pompejańskiej, które są świadectwem, jak wynagradza Ona swoich wiernych czcicieli Różańca świętego. 






Następnie zrobiliśmy mały wypad do pobliskiego Sorrento. To miasteczko o wypoczynkowym charakterze spopularyzowała chyba najbardziej  neapolitańska piosenka "Torna a Surriento", kompozycja Ernesto de Curtisa, wykonywana m.in. przez Luciano Pavarottiego.

Widok na Zatokę Sorrentyńską




Zachwycały na każdym kroku owocujące drzewka cytrusowe




Sorrento słynie z produkcji likieru limonczello, którego mieliśmy okazję oczywiście spróbować :)




Mieliśmy też okazję poczęstować się znanym w Poludniowych Włoszech nasączonym ponczem ciastem o nazwie baba. Baba robiony jest (to przysmak rodzaju męskiego) z ciasta rosnącego na naturalnych drożdżach, typowego dla starej polskiej tradycji. Włosi twierdzą,  że odmiana ta została wprowadzona na życzenie Gerolamo Baby, osiemnastowiecznego króla Neapolu, który był wielkim wielbicielem słodyczy. Władca słynący z subtelnego podniebienia, uważając ciasto, które mu podano za niedostatecznie wilgotne, polecił nasączyć je rumem. Przysmak wzbogacony o ten aromat tak bardzo spodobał się królowi,  że postanowił iż od tej pory będzie ono podawane wyłącznie tej formie. Ciasto zostało nazwane na cześć swojego twórcy i do dziś funkcjonuje pod nazwą „Baba”.



I jeszcze śliczna wystawa sklepowa, bo bardzo lubię takie drobiazgi :)




20 stycznia, poniedziałkowy poranek został poświęcony na zwiedzanie starożytnych Pompei. Popiół wulkaniczny, który zasypał Pompeje, utrwalił budowle, przedmioty oraz niektóre ciała ludzi i zwierząt, co współcześnie umożliwia obejrzenie wyglądu starożytnego rzymskiego miasta średniej wielkości i jego mieszkańców.

Wejście na teren wykopalisk




Wykopaliska w Pompejach to chyba jedyne w Europie miejsce, gdzie można zobaczyć, jak zbudowane były i jak funkcjonowały starożytne miasta. Mamy wszystko: stadiony, łaźnie, sklepy, ówczesne bary, teatr, forum, miejsca kultu religijnego, świetnie zachowane domy mieszczan o różnym statusie społecznym, a nawet domy publiczne wraz z charakterystycznymi "kierunkowskazami". Bardzo interesujące są też przejścia dla pieszych :)















Można podziwiać świetne zachowane freski




oraz przedmioty domowego użytku zebrane w zorganizowanym w części centralnej muzeum. Niesamowite wrażenie sprawiają odtworzone postaci ludzi, którzy zginęli w katastrofie. 




Kiedy opuszczaliśmy Pompeje zaświeciło słońce i żegnaliśmy to miejsce w ogromnym zachwycie.




Tu zobaczyłam też pierwszy raz kwitnący rozmaryn :)




Po szybkim posiłku wyruszyliśmy w prawie 500-kilometrowy  przejazd  busem do Villa San Giovanni, skąd promem przeprawiliśmy się do Mesyny na Sycylii. Przy wejściu do portu wita turystów kolumna wotywna z posągiem Madonny Della Lettera, patronki miasta, która zgodnie z tradycją miała wysłać do mieszkańców miasta list, z którego pochodzą wersety wyryte na postumencie: „Błogosławię Was i Wasze miasto”





Potem już tylko kilkadziesiąt kilometrów na południe do miejscowości Giardini Naxos, gdzie zakwaterowaliśmy się w hotelu Nike.








Nieopodal hotelu, w ogrodzie rosły nawet banany :)




Kolejnego dnia, we wtorek po śniadaniu wyruszamy do Katanii, zlokalizowanej na wschodnim wybrzeżu Sycylii, u podnóża wulkanu Etna. Położenie Katanii u podnóża Etny było źródłem zarówno korzyści jak i strat dla miasta. Wybuchy wulkanu pustoszyły wielką część terytorium miasta, jednak z drugiej strony wulkaniczne popioły wytwarzały glebę o dużej urodzajności, adaptowane szczególnie do upraw winogron.  Katania rozpoczęła swoje istnienie jako grecka kolonia około VII wieku p.n.e. Świadczą o tym liczne wykopaliska i takie pozostałości, jak ruiny teatru czy resztki starych nekropolii. Na tych terenach odkrywano tez ślady kultury arabskiej i normandzkiej, co świadczy o najazdach i przejmowaniu miasta przez te ludy. Rozkwit Katanii nastąpił za panowania królów aragońskich w XIV i XV wieku.

Widok na Etnę o poranku :)



Katania zwana jest czarnym miastem z uwagi na wykorzystywanie do budowy głównie kamienia pochodzenia wulkanicznego.








Jak widać na poniższym zdjęciu w Katanii nie zawsze jest bezpiecznie...





Najlepiej znaleźć się w Katanii w czasie trwającego cały tydzień festiwalu św. Agaty. Na ulice wychodzą tłumy ludzi w każdym wieku i czekają na pojawienie się olbrzymiej świętej figury, którą ciągnie na wozie malowniczy korowód pięćdziesięciu mężczyzn, ubranych obowiązkowo w białe koszule i czarne czapki. Na co dzień czczona figura zajmuje centralne miejsce w Katedrze nazywanej Duomo Santa Agata. Jak głosi tradycja, w czasie tortur, jakim poddał Agatę namiestnik Kwincjan, a podczas których odcięto jej piersi, miasto nawiedziło trzęsienie ziemi. Zginęło wówczas wielu pogan. W katedrze znajdują się oczywiście relikwie Świętej. Po raz pierwszy św. Agata interweniowała w sprawie swego miasta w rok po swojej śmierci, którą poniosła prawdopodobnie ok. 250 r. Gdy niedługo potem wybuchła Etna, mieszkańcy miasta wyszli podobno naprzeciw spływającej lawie z welonem Męczennicy. Jak przekazuje tradycja, powstrzymało to strumień lawy. Odtąd św. Agata czczona jest jako patronka Katanii, a jej welon przechowywany jest jako drogocenna relikwia.



Fotografię musiałam niestety zapożyczyć, bo nie dany był mi ten widok :)






Turystów przybywających do Katanii przyciąga słynny targ rybny - Mercato della Pescheria. Wejścia na targ od strony pobliskiego Piazza Duomo strzeże Fontana dell’Amenano, stanowiąca zarazem centralny punkt tego niezwykłego targowiska. 




Na niepowtarzalną atmosferę tego miejsca składają się: zapach ryb, kałuże wody pod stopami i charakterystyczne śpiewne nawoływania reklamujących swój towar sprzedawców. Ale nie tylko ryby i owoce morza sprzedawano...



































Kwiaty cukinii, podobno najlepsze w cieście :)





Natomiast wtorkowe popołudnie spędziliśmy w kolejnej zachwycającej miejscowości: Taorminie. Taormina położona jest w północnej części wschodniego wybrzeża Sycylii, w przybliżeniu w połowie drogi między Mesyną a Katanią. Miasto rozpościera się na stromych zboczach okolicznych gór, od poziomu morza aż do ich szczytów.
Założone zostało w IV wieku p.n.e. przez uciekinierów z  Naksos najechanego przez Dionizjosa I, tyrana Syrakuz. Wcześniej okolice zamieszkiwali Sykulowie.
Do zabytków Taorminy zaliczyć można dobrze zachowany teatr grecki, katedrę, a także górujący nad miastem zamek. 





















Wprwdzie trafiliśmy nie tylko na sjestę, ale i na pogrzeb jakiegoś znamienitego obywatela Taorminy, więc większość sklepów była zamknięta, lecz wystawy były imponujące. 





Oto sklep z jedną z najlepszych marek mody męskiej




modne krawaty na nadchodzący sezon




wyroby ze słynnej sycylijskiej masy marcepanowej




Typowe dla Sycylii marionetki





U podnóży miasta znajduje się natomiast rezerwat Baia della Isola Bella (Zatoka Isola Bella).



W środę, 22 stycznia kolejna wycieczka w południowe rejony wschodniego wybrzeża Sycylii do Syrakuzy i Noto.
Poranna Msza Św., tym razem w coraz popularniejszym  Sanktuarium, gdzie umieszczono cudowną płaskorzeźbę Matki Boskiej Płaczącej. Ponad 50 lat temu, 29 sierpnia 1953, w Syrakuzach, gipsowa kopia płaskorzeźby wyobrażającej Matkę Bożą zaczęła płakać ludzkimi łzami. 6 listopada 1994 roku Jan Paweł II poświęca wybudowane w kształcie spadającej łzy Sanktuarium Matki Bożej Płaczącej w Syrakuzach.





Bazylika w panoramie miasta na tle Etny




I wszędzie te przepiękne kwiaty












Powyżej rosnące w wyłomie muru - kapary.

Samo miasto Syrakuzy  powstało jako antyczna kolonia greckich Dorów z Koryntu w 733 p.n.e. na miejscu wcześniejszej osady. Początkowo miasto zajmowało tylko przybrzeżną wysepkę Ortygię. Po zbudowaniu kamiennej grobli w VI wieku p.n.e. Syrakuzy zaczęły rozrastać się szybko na lądzie stałym, gdzie założono agorę, a z dala od miasta, nad rzeką Anopos, wzniesiono około 560-550 p.n.e. wielki peripteros dorycki poświęcony Zeusowi Olimpijskiemu. Od V wieku p.n.e. Syrakuzy były uważane za najpiękniejsze i najbogatsze, a niewątpliwie najludniejsze miasto wyspy. Na odmianę Syrakuzy nazywane są białym miastem.

Most łączący miasto z Ortygią










Nie da się też przejść obojętnie obok malowniczego Źródła Aretuzy





I jeszcze zwiedzamy starożytne wykopaliska, gdzie przede wszystkim warty uwagi jest teatr oraz kamieniołom zwany "uchem Dionizjusza".








A na lunch koniecznie arancini, czyli faszerowane kulki ryżowe smażone w panierce na głębokim tłuszczu, bardzo popularne na Sycylii.




Opuszczamy Syrakuzy i udajemy się jeszcze bardziej na południe, do Noto. Tam zwiedzamy przede wszystkim Katedrę pod wezwaniem św. Mikołaja i zachwycamy się przepiękną barokową architekturą kolejny raz odbudowanego, po trzęsieniu ziemi, miasta.













W czwartek kolejna zmiana miejsca zakwaterowania. Tym razem udajemy się na północne wybrzeże Sycylii, do hotelu Villa Mare w miejscowości Altavilla Milicia.
Jadąc z Mesyny do Palermo, w okolicach Milazzo, nie da się nie zauważyć dużego kościoła na wysokiej skale nad morzem




To Sanktuarium Czarnej Madonny Tindari, miejsce pielgrzymek, ale także miejsce starożytnego greckiego miasta. Tu zatrzymaliśmy się w celu uczestniczenia we Mszy Świętej. Miasto zostało założone w 396 p.n.e. przez tyrana Syrakuz, Dionizego I, a wkrótce stało się jednym z najważniejszych greckich ośrodków na Sycylii. Wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa i Czarnej Madonny, Tindari zdobywa znaczenie religijne i założone zostaje opactwo.






Figurka Czarnej Madonny jest prawdopodobnie pochodzenia bizantyjskiego. Kiedy była wieziona drogą morską, burza zmusiła marynarzy do zawinięcia do portu Tindari. Żeglarze przekazali figurkę miejscowemu opactwu, gdzie została umieszczona w ołtarzu głównym. Napis "suma nigro sed formosa" oznacza: „czarna  jestem, ale piękna”.Sanktuarium jest bardzo starannie odnowione. niezmiernie interesujące są liczne freski przedstawiające sceny biblijne oraz wydarzenia związane z historią Tindari. Jeden przedstawia przekazanie figury opactwu.



W Sanktuarium można też podziwiać całoroczną ruchomą szopkę betlejemską.







Przepiękna pogoda sprzyjała wypoczynkowi na świeżym powietrzu :)




Następnym etapem naszej czwartkowej podróży było szczególnie popularne od ubiegłego roku miasteczko Cefalù. Początki Cefalù są mało znane. Kiedyś u podnóża masywu skalnego La Rocca znajdowała się prawdopodobnie grecka fortyfikacja z V wieku p.n.e. Dziś teren ten zajmuje dobrze zachowane, okolone murami stare centrum miasta. W Cefalù znajduje się przepiękna katedra, w której podziwiać można znajdujący się na sklepieniu nad ołtarzem  wizerunek Chrystusa Pantokratora (Pana Wszystkiego). Jest to przedstawienie charakterystyczne dla kościoła bizantyjskiego, które przeniknęło także do kościoła katolickiego. Mozaika z Cefalù była symbolem zakończonego niedawno Roku Wiary.












Spacerując po miasteczku mieliśmy okazję zobaczyć bardzo stare pralnie miejski, rzadki juz dzisiaj widok.



 I rosnące przy drodze krzewy akantu... śliczne :)




Miejscowość Altavilla Milicia to miejsce typowo turystyczne, ale ciekawym obiektem jest podniesione do rangi Bazyliki Mniejszej Sanktuarium.




Nasz hotel



Ten początkowo bardzo rozdeszczony piątek poświęcony był wyjazdowi do Palermo. Zaczęliśmy od Monte Pellegrino, gdzie znajduje się miejsce kultu Św. Rozalii. Tam, w grocie, została odprawiona nasza codzienna Msza Święta. 




Monte Pellegrino to górski masyw dominujący nad Palermo. Słynie przede wszystkim z tego, że znajduje się tam Sanktuarium Św. Rozalii – patronki miasta. Rozalia była córką księcia Sinibalda. Gdy dorosła i próbowano ją wydać za mąż uciekła do jaskini w okolicach miasta i zaczęła prowadzić życie pustelnicy. Miejsce jej pobytu było znane i rodzice oraz narzeczony stale ją nachodzili. Postanowiła więc zaszyć się w jeszcze dzikszym miejscu a mianowicie w jednej z grot Monte Pellegrino. Niestety spartańskie warunki szybko odbiły się na jej zdrowiu i bardzo młodo zmarła. Legenda głosi, że w 1624 roku gdy Palermo nękała zaraza, Rozalia ukazała się pewnej osobie, wskazując gdzie można znaleźć jej relikwie i nakazując, by przejść z nimi w procesji przez miasto. Faktycznie we wskazanym miejscu znaleziono kości młodej kobiety, zabrano je i zorganizowano uroczystą procesję. Po niedługim czasie epidemia się zakończyła. I właściwie od tej pory zaczął się prawdziwy kult Rozalii. A po 6 latach od tych wydarzeń została kanonizowana przez papieża Urbana VIII.








Przy okazji informacji o Świętej Rozalii trzeba również przypomnieć o żywym kulcie innych świętych niewiast na Sycylii i w całych Włoszech. Szczególnie czczone są także św. Rita i św. Łucja.

Poniżej wizerunki obu świętych (te pochodzą z katedry w Noto)







Kolejne odwiedzone tego dnia miejsce, już na szczęście bez deszczu, to Monreale, gdzie najważniejszym obiektem jest wspaniała katedra. Katedra w Monreale jest największą budowlą z okresu panowania Normanów w północnej Sycylii. Jej budowę rozpoczął w 1174 r. Wilhelm II Dobry. Świątynia zajmuje powierzchnię o długości 100 m i szerokości 40 m. Wszystkie ściany głównej nawy, transeptu i apsyd są całkowicie pokryte złotą mozaiką. Dekoracje mozaikowe zostały wykonane na przełomie XII i XIII wieku przez mistrzów szkoły bizantyjskiej i weneckiej. Przedstawiają sceny ze Starego i Nowego Testamentu. W środkowej apsydzie u góry umieszczona jest gigantyczna postać Chrystusa Pantokratora o szerokości 13,3 m i wysokości 7 m.
























Potem spacer po mieście i wizyta w jeszcze jednym, bardzo dziwnym miejscu, gdzie zdjęć nawet nie wypadało robić. Były to katakumby pod klasztorem Kapucynów. Znajdujące się tam mumie, w liczbie około 8000, są mumiami zarówno osób duchownych, jak i świeckich. Początkowo katakumby były przeznaczone dla zmarłych kapucynów tutejszego klasztoru, ale od 1881 zezwolono na pochówek w tym miejscu zamożnych świeckich mieszkańców miasta. Pierwszych zmarłych pochowano tam w XVI wieku, zaś jedną z ostatnich tam pochowanych osób była dwuletnia Rosalia Lombardo, która spoczęła w katakumbach w latach dwudziestych  XX wieku. Zmumifikowane ciała są w całości ubrane; stoją, leżą lub wiszą na ścianach. Podzielone są według płci i pozycji społecznej. W poszczególnych salach można zobaczyć m.in.: prałatów, kupców, profesorów, mieszczan w odświętnych strojach; dziewice, które nie zdążyły wyjść za mąż (są w sukniach ślubnych), całe familie, jak również małe dzieci czy kobiety.(zdjęcie "pożyczone")





Fascynujące miasto Palermo, stolica Sycylii, charakteryzuje się tym, że od wieków jest miejscem na styku wielu różnych kultur (arabskiej, normańskiej, francuskiej, hiszpańskiej, bizantyjskiej…) i każda z nich odcisnęła swoje piętno na Palermo. To właśnie czyni je wyjątkowym miastem ze względu na unikalną mieszankę baroku i gotycko-renesansowej elegancji.
Miasto powstało jako Panormos , kolonia fenicka. Od V wieku p.n.e. miasto kartagińskie, a od 254 p.n.e. rzymskie, w V wieku opanowane przez Wandalów, Gotów, w 535 przez Bizancjum. W roku 831 znalazło się pod panowaniem Arabów. W X wieku osadzeni tu zostali piraci Saqaliba (słowiańscy). W 1072 wyspę opanowali Normanowie, 1194 Hohenstaufowie i później Andegawenowie.
W 1282 doszło do antyfrancuskiego powstania (tzw. Nieszpory sycylijskie), które oddało miasto pod rządy aragońskie i potem hiszpańskie.
Palermo podupadało aż do utworzenia w czasie rewolucji (1848-49) tymczasowego rządu. Sytuacja miasta poprawiła się po 1860 roku, gdy doszło do zjednoczenia Włoch.















Lecz Sycylia to nie tylko przepiękna architektura, a wśród niej wspaniałe świątynie czy urokliwe uliczki starych miast. To także bardzo zróżnicowana przyroda, ekstremalne ukształtowanie wyspy: od cudownych plaż po wysokie, często pokryte śniegiem góry, wśród których króluje wulkaniczna Etna. To widoczne na każdym kroku gaje pomarańczowe, cytrynowe, oliwne, to zaczynające o tej porze roku kwitnąć migdałowce. To także kuchnia sycylijska ze wspaniałymi przysmakami, jak przepyszna cassata, cannoli nadziewane kremem z serka risotta, rożki z pastą migdałową czy ciasteczka z masą pistacjową, a także wspaniałe likiery. No i boskie wina…









25 stycznia, w sobotę, wyruszyliśmy w wielokilometrową drogę powrotną do Neapolu. Po przeprawie przez Cieśninę Mesyńską mieliśmy okazję zachwycać się dziką i surową przyrodą. 




Wieczorem dotarliśmy na nocleg do znanego już hotelu Costa w Pompejach.


W niedzielnej Mszy Świętej 26 stycznia uczestniczyliśmy, podobnie jak na początku pielgrzymki, w Sanktuarium Matki Boskiej Różańcowej w Pompejach, gdzie mogliśmy podziękować za całe dobro uzyskane w podróży i prosić o szczęśliwy powrót do kraju.
Potem mieliśmy jeszcze czas na pobieżne zwiedzenie Neapolu, pospacerowanie handlowymi uliczkami, zakup ostatnich pamiątek, zjedzenie słynnej neapolitańskiej pizzy o znanej chyba na całym świecie nazwie Margherita, zrobienie zdjęć na tle Wezuwiusza i cudownej wyspy Capri. Niestety o tej porze roku nie wyglądała zbyt cudownie.




















Oczywiście najważniejsza była Katedra Św. Januarego, w której przechowywana jest od stuleci ampułka z krwią tego Świętego. Każdego roku ma miejsce nadzwyczajny fenomen, tak zwany "cud krwi" św. Januarego. Męczennik ten został ścięty w 305 r. Jak mówi tradycja, jedna z pobożnych kobiet obecna podczas egzekucji, zebrała do flakonika pewną ilość krwi. Krew Świętego przechowywana jest w specjalnym relikwiarzu. Od tamtego czasu, każdego roku dokonuje się niewytłumaczalny fenomen. Skrzepnięta krew "ożywia się" przechodząc w stan płynny. Badania naukowe wykazały, że jest to prawdziwa ludzka krew, która ma właściwości i zachowuje się jak tętnicza krew żyjącego człowieka. Ten cudowny znak powtarza się 19 września w rocznicę męczeństwa Świętego, a także w pierwszą niedzielę maja oraz czasami 16 grudnia, z okazji wyjątkowych wydarzeń.







Wybór pamiątek był imponujący :)







Niestety neapolitańska galeria handlowa była w niedzielę nieczynna :( 




A potem już przejazd na neapolitańskie lotnisko i lot do Pyrzowic, gdzie nastąpiło brutalne zetknięcie z kilkustopniowym, polskim mrozem… Do zobaczenia słoneczna Sycylio…



5 komentarzy:

  1. Serus - trafiłem tu przypadkiem - od Stardust.
    Ta podróż to zorganizowana Pielgrzymka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w tym przypadku to była pielgrzymka zorganizowana przez parafię z Siemianowic. Znalazłam ich zupełnie przypadkowo planując jakikolwiek styczniowy wyjazd na południe Europy. Cieszę się, że nie tylko zobaczyłam tyle fajnych miejsc, ale również poznałam przesympatycznych ludzi :)

      Usuń
  2. WRRR - Serwus miało być :)

    OdpowiedzUsuń