poniedziałek, 25 czerwca 2018

Do Pyskowic i Łubia


Okazuje się, że nie byłam nigdy w Pyskowicach i dało się to nadrobić w czerwcowe, niedzielne popołudnie. 

Właściwie celem wyprawy miał być pałac rodziny Baildonów w Łubiu, lecz informacje o tym, co obecnie w pałacu się mieści, zweryfikowały te plany. Od kilkudziesięciu lat w miejscu tym funkcjonuje Ośrodek Pomocy Społecznej dla osób chorych psychicznie i zapewne bez stosownych zezwoleń nie da się wejść nawet za płot obiektu.

Popołudnie zostanie więc poświęcone  głównie Pyskowicom, typowemu śląskiemu miasteczku, którego dzisiejszy wizerunek kształtowały: przedwojenna niemiecka historia,  powojenni osadnicy i to wszystko, co dzieje się współcześnie.


Pyskowice, leżące nad rzeką Dramą, należą do najstarszych miast Górnego Śląska, o czym świadczą pierwsze wzmianki w dokumentach pochodzących z 1256 roku. Dotyczą one nałożenia dziesięciny na kościół parafialny w tej miejscowości, więc powstała ona zapewne dużo wcześniej. Niemiecka nazwa miasta to Peiskretscham, w spolszczeniu funkcjonowała Pyzenkreczem.

Prawa miejskie zostały nadane Pyskowicom w 1260 roku przez Władysława I, księcia opolskiego.
W czasie wojen husyckich (1430 i 1433) miasto zostało mocno splądrowane i zniszczone. Nie oszczędziła też miasta wojna trzydziestoletnia i potop szwedzki, a także II wojna śląska, wojna siedmioletnia, klęski głodu i epidemie. Jednak bliskość górnośląskiego przemysłu pozwoliła się miastu odbudować. 

Na przełomie XVIII i XIX wieku rozwinął się tutaj przemysł metalurgiczny. Niestety seria pożarów w 1822 roku ponownie zniszczyła miasto i te zabytki, które możemy oglądać w obrębie Starego Miasta, pochodzą najwcześniej z drugiej połowy XIX wieku. Nie zostało tego zbyt wiele, gdyż miasto kolejny raz ucierpiało pod koniec II wojny światowej, gdy wycofujący się Niemcy wysadzili budynek szkoły i jeden sąsiadujący z pocztą, a sowieccy „wyzwoliciele” spalili część zabudowy miejskiej.

Znalazłam w "sieci" bardzo interesujący film nakręcony w Pyskowicach w roku 1938. Oczywiście dużo tu ówczesnej propagandy, ale ogląda się z dużym zainteresowaniem. Źródło: https://www.youtube.com/watch?v=z09EW8F80aM


Na szczęście jeszcze w latach czterdziestych XX wieku odbudowano spalone domy zachowując ich zabytkowy charakter. 




























Do cennych zabytków należy niewątpliwie kościół pw. św. Mikołaja oraz otaczające go groty.














Natomiast w latach pięćdziesiątych powstała w kierunku północnym nowa część miasta i tam rozciąga się widok diametralnie inny niż ten z okresu przedwojennego. Są to typowe dla tych czasów bloki, dzisiaj utrzymane w różnym stanie.




Spacerując po starych i nowych Pyskowicach nie da się nie zauważyć, że potrzeba tu sporo nakładów, aby wszystko porządnie odrestaurować. Malowniczy Rynek aż prosi się o jakąś kawiarnię czy sklepiki z pamiątkami. Na kawę trzeba dość daleko maszerować do nowej części miasta. Ale warto, bo kawa i serwowane tam ciasta są godne polecenia.






Na obrzeżach Pyskowic w dzielnicy Zaolszany warto zatrzymać się przy założonym w 1830 roku cmentarzu żydowskim. Obecnie zachowało się na nim ok. 220 macew. Niestety teren jest bardzo zapuszczony. Trzeba brodzić w trawie po pas, ogrodzenie jest zniszczone, podobnie jak znajdujący się tam dom przedpogrzebowy. 




























Z 1988 roku pochodzi, znajdujący się na ogrodzonym terenie, obelisk upamiętniający Żydów zamordowanych przez hitlerowców. 




Dobrze byłoby, gdyby jakaś gmina żydowska zainteresowała się tym miejscem. Wiadomo, że na tym cmentarzu znajduje się nagrobek matki urodzonego w 1906 roku w dzisiejszym Chorzowie kompozytora Franza Waxmana (m.in. Oscar za muzykę do filmu Bulwar Zachodzącego Słońca). Niestety nagrobka nie znaleźliśmy…
A ten obiekt też wygląda jakby na synagogę. Obecnym właścicielem jest Tauron.




Zgodnie z planem po opuszczeniu Pyskowic pojechaliśmy do oddalonego o 10 kilometrów Łubia noszącego w okresie reżimu hitlerowskiego nazwę Hohenlieben. Ta wieś w powiecie Zbrosławickim jest kojarzona głównie ze szkockim rodem Baildonów. 

21 - letni John Baildon za namową hrabiego von Redena w 1793 roku przybył na Śląsk i od razu jak wiadomo okazał się cenionym specjalistą w branży hutniczej. Ożenił się w 1804 roku i początkowo zamieszkał w Gliwicach, a krótko potem zakupił posiadłość w pobliskim Łubiu, gdzie zmarł w roku 1846. Jeden z jego synów, Artur, zbudował w Łubiu klasycystyczny pałac, w którym, jak już wspominałam, mieści się obecnie zamknięty Ośrodek Pomocy Społecznej.

Aktualny wygląd pałacu pochodzi z początku XX wieku. Oczywiście jak przewidywałam, nie dało się wejść na teren otoczonego parkiem obiektu. No cóż, szkoda. 






Sam pałac wydaje się być w dobrym stanie. Jednak otaczający go park jest bardzo zaniedbany, podobnie jak znajdujące się na obrzeżach zabudowania gospodarcze. Po II wojnie w pałacu funkcjonował Uniwersytet Ludowy, a zabudowania użytkowane były przez PGR. Można domyśleć się, jakie to było użytkowanie…








Kilkaset metrów od pałacu znajduje się kościół parafialny pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Pierwsza wzmianka o kościele w tym miejscu datowana jest na 1337 rok. Obecny barokowy kościół pochodzi z XVI wieku, lecz został dość poważnie przebudowany w latach 1730-39 po uszkodzeniu w wyniku pożaru.




Na otaczającym kościół cmentarzu znajdują się groby członków rodziny Baildon. W miejscu centralnym usytuowany jest nagrobek budowniczego pałacu – Artura.




Warto także wiedzieć, że kościół stanowi przystanek na szlaku św. Jakuba Via Regia mającego swój początek przy Bazylice Matki Bożej Piekarskiej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz