środa, 1 stycznia 2014

Sylwestrowa kolacja w tonacji greckiej :)

No i rozpoczynam kolejny rok. Mam co do niego swoje plany, ale może o tym kiedyś. Dzisiaj chcę trochę powspominać wczorajszy sylwestrowy wieczór, a konkretnie kolację. Jak to powtarzam wszem i wobec, że już swoje sylwestry wytańczyłam, tak więc oczekiwanie na przełomowy moment zgodnie z planem we dwoje, w domowej ciszy i spokoju. Jak romantycznie...
Z samego rana poszłam się zainspirować do Lidla i wyszło, że w roli głównej będą krewetki. Kupiłam te małe, już obrane i zamrożone. Przewertowałam przepisy i zrobiłam dwie wersje:
- z patelni
- z szynką parmeńską
Te z patelni robi się bardzo prosto. Na roztopione masło wrzucam drobno pokrojoną czerwoną paprykę, posiekaną natkę i przeciśnięty ząbek czosnku. Lekko przesmażam i dokładam rozmrożone, nieco osuszone krewetki. Po minucie wlewam 1/3 szklanki białego wina, smażę jeszcze minutę i gotowe. Pycha :)



Krewetki z szynką wymagają trochę więcej pracy, gdyż trzeba je w szynkę zawinąć i zapiec w piekarniku, a potem zrobić sos, którym będą udekorowane. Do sosu potrzebny jest czosnek upieczony w folii, który trzeba potem wycisnąć z łupinek i wymieszać z majonezem, sokiem z cytryny, a jeszcze lepiej z limonki, doprawić solą i pieprzem.



Zrobiłam jeszcze bardzo fajną sałatkę, która świetnie pasowała do zapieczonych roladek. Z obiadu zostało trochę makaronu ryżowego, do którego dodałam pokrojony w drobną kostkę zielony ogórek, pół małej puszki kukurydzy, nieco majonezu i koniecznie przeciśnięty przez praskę czosnek. Do tego troszeczkę soli i gotowe.



No i okazało się, że kolacja pachnie jak w greckiej tawernie, w której kiedyś jedliśmy wspaniały posiłek, w równie wspaniałym towarzystwie. Nie mogłam się oprzeć, aby nie sięgnąć do zdjęć z tamtego pobytu w Helladzie.

Wyjechaliśmy jak zwykle na początku lata, w 2010 roku. Tym razem podróżowaliśmy nie autokarem, ale samolotem do Aten. Stamtąd udaliśmy się jeszcze dalej na południe, do miejscowości Loutraki położonej nad  Kanałem Korynckim. Potem już codzienne wypady w różne historycznie znane miejsca, przeplatane leniwym wylegiwaniem się na plażowych leżakach, wieczorami w tawernach, przy daniach z owoców morza właśnie. I B52 na deser :)

Nasza ulubiona tawerna :)

I zawsze pyszne jedzenie

Kanał Koryncki






Ateny








Z muzeum w Olimpii

Kubek Fidiasza

1 komentarz:

  1. Greckie klimaty są mi bliskie ze względu na sąsiadów (jak rodzina)
    ktorzy tam emigrowali, a mamy ciągły kontakt.
    Ale tam nie byłam - jeszcze ;>
    Gołąbki muszę takie kiedyś zrobić koniecznie.

    OdpowiedzUsuń